niedziela, 22 kwietnia 2012

6

Rano obudziłam się przez wchodzące przez okno promienie słoneczne. Nie wyspałam się. Mimo to czułam, że już nie zasnę. Szczerze mówiąc nawet nie próbowałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie leżałam w swoim pokoju. Obok mnie zauważyłam śpiącą brunetkę. Byłam w pokoju Meg. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że nie jest źle. Równie dobrze mogłabym leżeć teraz w jakimś rowie.  Podniosłam się i cicho skierowałam do drzwi. Tak jak sobie wczoraj obiecałam zachowałam umiar w piciu i dziś byłam zdatna do życiu. Cóż za ulga. Bałam się pomyśleć o pozostałych. Wyszłam na korytarz po chwili tego żałując. Prawdopodobnie jak tu i w reszcie domu wyczuwalny był niesamowity odór. Alkohol było czuć chyba wszędzie. Skierowałam się w stronę pokoju Sam. Uchyliłam lekko drzwi. Spała. Nad ranem razem z Meg musiałyśmy zbierać ją z podłogi i prowadzić do pokoju. Przekomiczne.  Wycofałam się i zamknęłam drzwi najciszej jak potrafiłam. Nie chciałam być tą, która ją obudzi. O niee.. Wczoraj bełkotała coś o tym, że jest chomikiem i mamy jej oddać jej kołowrotek. Czyli nieźle się wstawiła. Na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. Postanowiłam iść poszukać czegoś do picia. Miałam ochotę na butelkę wody, dwie lub ewentualnie cztery. Zeszłam na dół i zatrzymałam się wzrokiem ogarniając cały salon. Złapałam się za głowę. Cholera. Syf totalny. Naszczęście większość imprezowiczów wybyła. Mogli teraz leżeć na chodnikach. W tym momencie nie bardzo mnie to obchodziło. Ruszyłam w stronę naszej zacnej kuchni z gracją wymijając wszystkie przeszkody w postaci zwłoków balangowiczów na ziemi. Kiedy w końcu dotarłam do celu zaczęłam przetrząsać wszystkie szafki, aż w końcu znalazłam butelkę z wodą. Usiadłam na krześle co chwilę popijając i patrząc tępo w przestrzeń. Po upływie około 20 minut, podczas których straciłam kontakt z rzeczywistością do pomieszczenia weszła Meg.
- Co tak cieszysz jape?
- Widzisz po mnie jakiekolwiek objawy kaca?- spytała z uśmiechem.
Obrzuciłam ją wzrokiem. No niee. Wydaje się , że wszystko z nią dobrze. Trochę to dziwne zważywszy na fakt ile wczoraj wypiła. No ale cóż... nie wnikam.


Siedziałyśmy w kuchni rozmawiając jeszcze jakiś czas, aż w końcu Megan wspaniałomyślnie stwierdziła, że pora ogarnąć towarzystwo. Po krótkiej debacie stwierdziła, że ja mam pobudzić chłopaków, a ona zajmie się resztą hołoty. Posłusznie wstałam i wciąż racząc się zimną wodą ruszyłam na poszukiwanie ich piątki.
Jako pierwszego odnalazłam Zayna. Leżał skulony pod stołem. Szturchnęłam go w ramię. Nic. Zero reakcji. Zaczęłam coś do niego gadać. Dalej nic. W końcu przypominając sobie wczorajsze wydarzenia wymierzyłam mu plaskacza w policzek. Natychmiast zerwał się uderzając głową o kant.
- Co to do cholery było?- spytał masując ręką obolałe miejsce.
- To jeszcze nic- spojrzałam na niego szeroko się uśmiechając- Poczekaj aż wymyślę coś co będzie na tyle dobre by uznać to za zemstę- dodałam i wstałam udając się w dalsze poszukiwania.
Przez ramie zobaczyłam tylko jak chłopak podnosi się z ziemie i uśmiecha w moją stronę. Ja mu grożę a on nic sobie z tego nie robi?! Dosyć dziwne, ale wzruszyłam tylko ramionami i szłam dalej.
Następny był Niall. Leżał przy schodach trzymając w rękach paczkę Laysów.  Naszczęscie w jego przypadku wystarczyło tylko kilka klepnięć w ramię . Chłopak obudził się, po czym stwierdził, że sgarnie Zayna i pomogą Meg.
Reszty chłopaków nie było w korytarzu, ani w salonie. Łazienki też sprawdziłam. Pusto. Zastały tylko pokoje.  Nie wiedząc, który jest czyj zaczęłam sprawdzać każdy po kolei. Otwierałam drugie z pięciu drzwi na tym piętrze i weszłam do środka. Znalazłam się w jasnym pokoju.  Podeszłam do łóżka na którym jak się okazało spał Liam. Spojrzałam na niego. Wyglądał strasznie uroczo z takim porannym nie ogarem na głowie i uśmiechem na ustach. Żal było go budzić no ale musiałam. Nachyliłam się nad nim lekko i zaczęłam nawoływać do powstania.
- Liam. Wstawaj.
Po chwili otworzył jedno oko, które szybko zamknął zauważając, że mu się przyglądam. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak jakby nigdy nic udawał, że dalej śpi.
- Kurcze Liam. Wiem, że nie śpisz. Wstawaj!- mówiłam przez śmiech.
Wciąż nic. Zero reakcji z jego strony.
- Dobra. Sam tego chciałeś- wydusiłam i chwyciłam jedną z poduszek znajdującą się na łóżku, po czym cisnęłam nią w chłopaka.
Ciemny blondyn lekko zdezorientowany otworzył oczy, chwycił ją i już chciał odrzucić kiedy wypaliła:
- Zayn nas wsypał.
- Tak wiem. Już miałem rozmowę z chłopakami- odparł.
- Co ci zrobili?- spytałam widząc jego niezadowolenie na samo wspomnienie ostatniego wieczora.
- Powiedzieli jednej z blondynek, że.. jak oni to ujęli? Aha. Jestem nią zainteresowany- powiedział beznamiętnie.
Zrobiłam wielkie oczy. Cios poniżej pasa.
Chłopak widząc moją zdezorientowaną minę dodał po chwili:
- Musiałem jej później tłumaczyć, że wcale nie chcę jej bliżej poznawać- uśmiechnął się- Nie chciał się odczepić, aż w końcu powiedziałem, że wolę brunetki. Tym ją zgasiłem- powiedział wyraźnie zadowolony z siebie.
- A ty?- spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Musiałam cieszyć się towarzystwem Louisa.
- Przykro mi. Widzę, że to nie ja byłem najbardziej poszkodowany- mówiąc to wybuchł śmiechem.
- Tak. Jasne. A propo Louisa. jeszcze on i Harry zostali mi do obudzenia.
- Powodzenia. Harry ma twardy sen- oznajmił rozbawiony.
Wstałam i zrezygnowana powlekłam się do drzwi. Liam zerwał się z łóżka i znalazł koło mnie. Wspaniałomyślnie stwierdził, że pomoże mi w tym odpowiedzialnym zadaniu. Był więc na tyle miły, ze bez żadnego wysiłku z mojej strony wskazał odpowiednie drzwi do pokoju Lokowatego.
Chwyciłam za klamkę kiedy chłopak nagle chwycił mnie za ramię.
- Tylko się nie wystrasz. Harry.. Jakby ci to powiedzieć. Słyszałaś o ludziach, którzy utrzymują porządek w swoim pokoju?- spytał starając się by jego głos brzmiał poważnie.
W odpowiedzi skinęłam głową.
- No więc.. Harry do tych osób nie należy- oznajmił.
Spojrzałam na niego rozbawiona. Przecież nie mogło być, aż tak źle. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę pewnym krokiem wchodząc do środka.
Rozejrzałam się do okoła. Nie no. Tego się nie spodziewałam. Wszędzie wszechobecny syf. Porozwalane butelki i ubrania. Zszokowana zasłoniłam usta ręką.
- Mówiłem- usłyszałam za sobą Liamia, który z ciuchami w ręce emigrował prawdopodobnie do łazienki.
Harry był tu dopiero jeden dzień i zrobił tutaj taki bałagan? Bez kitu. To wyglądało jak po jakieś wojnie.
Jeszcze raz zilustrowałam wzrokiem pomieszczenie. No tak.. ubrania, puste butelki, opakowania, a w samym środku na łóżku śpiący w najlepsze Harry i... Louis (?).
Uśmiechnęłam się pod nosem. Tyle dobrze, że chociaż są razem. Szybko pójdzie. A trzeba przyznać, że miałam pewne obawy co do miejsca pobytu Louisa. Po sprawdzeniu pokoi miałam zamiar przeszukiwać pobliskie krzaki. No ale cóż.
- Mus to mus- powiedziałam cicho i ruszyłam w stronę śpiącej w najlepsze dwójki.



Szłam ciemnym korytarzem podążając w stronę małego, jasnego punktu. Moje kroki były coraz dłuższe, ale końca nie było widać. Zaczęłam biec. Tak. teraz jestem coraz bliżej. Jeszcze pare kroków i..
- KIM!
Krzyk przyjaciółki zadziałam na mnie jak wiadro zimnej wody. Otworzyłam oczy i nad głową ujrzałam podjaraną brunetkę.
- Czego?- spytałam szeroko ziewając.
- Ej, no bo ten..   dzisiaj jest taka zajedwabista pogoda i wiesz..  Miałyśmy iść na zakupy- zaczęła tłumaczyć wciąż ciesząc ryjca.
- Czy twoja nagła chęć zakupów ma jakiś związek z tym gościem z którym flirtowałaś na imprezie?- spytałam unosząc brew.
Ah.. Impreza. No właśnie. Od naszego "małego party" minęły dwa dni. Wczorajszy dzień spędziliśmy głównie na ogarnianiu domu. A potem najnormalniej w świecie padliśmy zmęczeni na twarz i zasnęliśmy.
- (...) Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- usłyszałam głos przyjaciółki, która wlepiała we mnie podejrzliwie paczadła.
- No więc czemu tak uważasz?- spytała.
- Proszę cię. Znam cię już jakiś czas. I wiem, że zawsze przed spotkaniem z chłopakiem- w tym miejscu zrobiłam cudzysłów w powietrzu- lecisz na zakupy żeby coś kupić- zakończyłam przeciągając się szeroko.
- No dobra. Masz mnie- spuściła głowę- Więc Josh się ze mną umówił i muszę coś kupić bo nie mam się w co ubrać- skończyła swoją mowę.
- Fascynujące- mruknęłam pod nosem wywalając stertę ubrań na ziemie.
- A.. i idziesz ze mną- Meg dopowiedziała szybko i zanim zdążyłam zaprotestować wyszła z mojego pokoju.
Zaczęłam się najnormalniej w świecie śmiać. Jak jakiś psychol. Ona dobrze wie, że za Chiny mnie nigdzie nie wyciągnie. Mam tam iść jako jej przyzwoitka? Bez kitu. Nie ma takiej opcji. Chcę mi na siłę kogoś znaleźć kiedy ja nie chcę. Przynajmniej narazie. Przynajmniej tak mi się teraz wydawało.
Odetchnęłam głęboko i skierowałam się do łazienki.



Zeszłam do kuchni, w której zastałam już wszystkich. Usiadłam między Sam i Harrym. Chłopak uśmiechnął się szeroko i podsunął mi pod nos kubek z kawą. Najwyraźniej zapomniał juć o wczorajszej pobudce. Może nie byłam pierwszą osobą, która uraczyła go wiadrem wody na przebudzenie? Musiałam to zrobić. Tak jak mówił Liam za nic nie można było obudzić zarówno jego jak i Louisa. Albo chłopak zapomniał, albo ten dobry humor trzyma się go, ponieważ najzwyczajniej w świecie się w końcu wyspał. Możliwe. Louis też był w świetnym humorze. jednaj ten akurat nie miał żadnego problemu ze sposobem budzenia jaki zaprezentowałam. Wprost przeciwnie. Gratulował mi jeszcze kreatywności.
- No to co dzisiaj robimy?- spytał Harry wlepiając we mnie zielone oczy.
- My?- Meg zrobiła wielkie oczy- Właściwie to z Sam i Kim miałyśmy zamiar..
- Musimy wpaść do miasta. Lodówka świeci pustkami.- przerwał jej Niall.
Widząc pytające spojrzenia szybko dodał:
- No co? Żarcie schodzi szybko.
- Ciekawe czemu?- wtrącił Zayn obrzucając blondasa morderczym wzrokiem.
- Alee..- zaprotestowała Meg.
- Nie ma ale, chyba, że wolisz zostać.
Dziewczyna spuściła głowę i mamrotała coś pod nosem. Znając ją dość długo mogę stwierdzić, że były to jakieś groźby pod adresem chłopaka.
Przypominając sobie ostatni wypad do sklepu zaczęłam rozważać możliwość pozostania na miejscu. Wyjrzałam dyskretnie przez okno. Upał. to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w myśli, że wolę spędzić dzisiejszy dzień w chłodnym domu. Luknęłam na Sam. Blondynka spojrzała na mnie porozumiewawczo i tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że myślimy podobnie. Nachyliła się na de mną.
- Myślisz o tym samym co ja?- spytała szczerząc się jak nienormalna.
Kiwnęłam głową. Tak. Zdecydowanie mamy jakieś telepatyczne zdolności. Jakby nie patrzeć w ostatnim czasie zdarzało nam się to dość często. Spojrzałam na reszte. Megan dalej wlepiała wściekłe gały w swojego kuzyna. Niall i Zayn robili liste zakupów. Liam pisał SMS-y, a Louis i Harry gdzieś zniknęli.
- Ja chętnie zostanę- wypaliłam beznamiętnie wlepiając wzrok w mój kubek.
Sam mi zawtórowała.
- Wyjaśnisz powód?- Niall spojrzał na mnie badawczo.
- No wiesz.. wcale nie uważam, że mam ci się spowiadać. Tym bardziej, że jakby nie patrząc spędzamy wakacje osobno- przekręciłam teatralnie oczami- Ale skoro chcesz wiedzieć to tam- wskazałam za okno- panuje straszny upał.
- To tyle?- wtrącił Zayn rozbawiony moja wypowiedzią.
- Poza tym byłam w sklepie z dwójką z was- tu wskazałam na Liama i Harrego który pojawił się w drzwiach- I podziękuję- skończyłam wygłaszać mój wyczerpujący monolog.
- Aha. Spoko- powiedział Niall i wrócił do swojego zajęcia.
- W takim razie ja tez zostaje- do pomieszczenia wbił sie zadowolony Lou.
- No pięknie! Może po prostu spytam kto w takim razie pojedzie?



Po burzliwej dyskusji zdecydowano, że do miasta wybiorą się Niall Zayn, Liam i Meg. Dziewczyna chciała poszukać jakiś ciuchów więc chcąc czy nie chcąc była skazana na ich towarzystwo. Wprawdzie przy drzwiach obrzuciła nas jeszcze spojrzeniem pełnym wyrzutów, ale nic sobie z tego nie robiłyśmy. Odprowadziłyśmy ich wzrokiem i ruszyłyśmy na piętro. Weszłyśmy do mojego pokoju. Chwyciłam ze stołu laptop i rozwaliłam się wygodnie na łóżku. Posprawdzałam standardowo jakieś strony, które często odpowiedzam i na życzenie Sam puściłam muzykę.
- Ej. Co myślisz o naszych współlokatorach?- spytała blondynka.
- Sama nie wiem  co mam o nich myśleć. Wydają się w porządku, ale więcej nie da się stwierdzić po  trzech dniach. Dopiero tyle ich znamy, no oprócz Nialla, ale są mili.
- Gdyby nie on trudniej by było złapać z nimi kontakt- wtrąciła po chwili ciszy.
- No widzisz? Niall łączy ludzi- podsumowałam na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.


Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz.
- Cholera!- krzyknęłam uderzając się z otwartej dłoni w czoło.
- Co jest?- Sam zerwała się i podbiegła do mnie.
Nic nie powiedziałam tylko wskazałam ręka na basen. Basen z chłodną, orzeźwiającą wodą, której było nam teraz trzeba.
Dziewczyna spojrzała na mnie i w tempie ekspresowym ruszyłyśmy na dół. Przebiegając przez salon minęliśmy wgapiającego się bezmyślnie w telewizor Harrego i prawie zabiłam Louisa, na którego wpadłam w drzwiach. Kiedy już się podniósł obrzucił nas zdezorientowanym spojrzeniem, a my bez słowa wybiegłyśmy na tył domu. Zmachane stanęłyśmy na krawędzi basenu.






Jeżeli to czytasz proszę żebyś zostawił po sobie komentarz. :)

środa, 18 kwietnia 2012

5

Już naciskałam klamkę kiedy z tyłu dobiegł mnie głos dzwoniącego telefonu. Dopadłam  do niego i rzuciłam dziewczynom przez ramię.
- Idźcie, ja zaraz do was dojdę.
Skinęły głowami i udały się na dół. Spojrzałam na wyświetlacz. Boże, matka. Już powoli zaczynało mnie irytować to całe sprawdzanie przez nią mojej osoby. Czego ona oczekuje? Że będę jej o wszystkim meldować? Co robię? Co mam zamiar robić? Przez moment zastanawiałam się czy odebrać. Siadłam na łóżku i myślałam. Po chwili telefon przestał dzwonić. Odetchnęłam. Jeszcze by tego brakowało, żeby się dowiedziała, że na dole jest impreza. To by było dobre.  Ale oczywiście nie dla mojej osoby.
Po chwili tego bezsensownego siedzenia postanowiłam zejść do reszty. Po co się zadręczać?
Wyszłam z pokoju.
Po paru sekundach stałam już w tłumie imprezowiczów.
- No pięknie- pomyślałam- Nikogo tu nie znam.
W oddali mignęła mi sukienka Meg. Tańczyła z jakimś gościem. Spooko. Sam zresztą też do samotnych nie należała. Stała w otoczeniu kilku chłopaków. A więc na ten moment zostałam sama. Jak na początek każdej imprezy przystało trzeba było się napić. W tym celu podeszłam do barku. Skąd się tu do cholery wziął? Zresztą nie ważne. Stałam mierząc ludzi, którzy mnie mijali, gdy obok mnie pojawił się jakiś brunet.
- Jak tam?- spytał posyłając szarmancki uśmiech.
Spojrzałam na niego. Do brzydkich nie należał. Zdecydowanie w moim rankingu znalazł by się wysoko, gdyby nie jeden, mały szczegół. Chłopak zachowywał się jak jakiś napalony nastolatek. Już samym wzrokiem zdawał się mnie rozbierać.
Zlałam go totalnie. Tak poprostu. Nie reagowałam na jego odzywki i próby nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. Ale kiedy uraczył mnie megaśnym tekstem, a mianowicie "bolało kiedy spadłaś z nieba" myślałam, że padne. Starałam się właśnie stłumić moją wewnętrzną chęć wybuchu śmiechem prosto w twarz chłopaka, gdy obok mnie pojawił się Liam.
- Stary, będę z tobą szczery. Podryw to ty masz słaby- zwrócił się do mojego ''znajomego''.
- A ty skąd to możesz wiedzieć?- chłopak spytał lekko przygaszony.
- "Bolało jak spadłaś z nieba"? Naprawdę? Przynosisz wstyd wszystkim facetom- Liam odpowiedział mu wyraźnie rozbawiony.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko ruszył przed siebie przepychając się przez tłum ludzi.
- Dzięki. Chociaż dałabym sobie radę- wytknęłam język w stronę ciemnego bruneta.
- Taa.. W to nie wątpie. Pewnie tak samo jak z odkręceniem butelki- wyszczerzył się w moją stronę.
- Ej!
- Ej, co?
- Będziesz mi to wypominać?
- Nie. A może..
- Może co?
- Zmieńmy temat. Opowiedz coś o sobie.
Z racji, że aktualnie nie miałam nic lepszego do roboty zaczęłam opowiadać mu o przyjeździe tutaj. Kątem oka zauważyłam Nialla, Harrego i Louisa pod ścianą. Ale nie byli sami.  Stały z nimi jakieś trzy dziewczyny. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby właśnie nie starały się zarwać do naszych współlokatorów. Jedna z nich odwróciła się. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że takiego plastiku jeszcze nie widziałam. Naprawdę.  Wzrokiem odnalazłam dziewczyny, które też przyglądały się chłopakom . Oni najwyraźniej nie byli zbytnio zadowoleni z  towarzystwa. No może z wyjątkiem Harrego. Ale akurat ten chłopak cieszy się ze wszystkiego. Więc go nie biorę pod uwagę...
- Ej. Kontaktujesz?- Liam machnął mi ręką przed twarzą przyglądając mi się z uwagą.
- Wszystko gra?- spytał
- Jasne. Czemu miałoby nie grać?
- Widzę, że chłopaki mają towarzystwo- uśmiechnął się zauważając przyjaciół- Najwyraźniej świetnie się bawią- dodał po chwili.
- Nie masz ochoty trochę pomóc im w tej zabawie?-  spytałam.
- Co masz na myśli?- spytał poruszając w charakterystyczny sposób brwiami.
- Zobaczysz- uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam w stronę Zayna.
Chłopak wlepiał oczy w ekran swojego laptopa.
- Zayn!- krzyknęłam starając się zwrócić jego uwagę.
Zero reakcji. Podeszłam trochę bliżej i klepnęłam go w ramie.
- Vas Happenin?- wydarł się skupiając na mnie swoją uwagę.
- Jest sprawa- koło mnie pojawił się Liam.
- Słucham ja was?
- Mógłbyś puścić coś wolniejszego?- wypaliłam bez zbędnego wstępu i spojrzałam na niego jak kot ze shreka.
- Bo?
Wykonałam ruch mający na celu ukazanie mu zacnej grupki pod ścianą.
- Jak będzie?- Liam spojrzał na niego porozumiewawczo.
- Robi się- mulat puścił nam oczko i po chwili zmienił muzyke.
" Coś wolniejszego" natychmiast zmieniło nastrój imprezy. Luknęłam pod ścianę. Cała trójka była wyciągana przez swoje towarzyszki do tańca.
- Jesteśmy źli- usłyszałam głos Liama nad uchem.
- Bardzo źli- sprostowałam i uśmiechnęłam się złowieszczo pod nosem.
Już taka jestem. Poprostu z natury lubię denerwować ludzi.
- Zatańczymy?- rozbawiony chłopak zwrócił się do mnie.
Kiwnęłam głową i chwyciłam jego ciepłą dłoń. Weszliśmy pomiędzy ludzi. Oplotłam ręce wokół jego szyi a on chwycił mnie delikatnie w tali. . Nie ukrywam. Zrobiło mi się naprawdę miło. Szczerze mówiąc już dawno nie miałam styczności z chłopakami. Chodzi mi o jakiś bliższy kontakt.  Brakowało mi trochę tego. Kogoś na kim mogłabym polegać. Sparzyłam się kiedyś i to dość poważnie. Teraz najzwyczajniej w świecie bałam się komukolwiek zaufać. W te wakacje chciałam zmienić w jakiś sposób moje nastawienie. Dziewczyny za wszelką cene chciały mi w tym pomóc. Aż się boję co z tego wyniknie.
Zmożona całym tym natłokiem myśli położyłam głowę na ramieniu Liama.
- Mam nadzieję, że nie dojdą do tego kto wpadł na ten genialny pomysł- powiedziałam cicho.
- W pierwszej kolejności pójdą do Zayna, ale musieli by go przycisnąc- odpowiedział.
- A więc już po nas- podsumowałam i skupiłam się na dotychczasowym zajęciu.
Bujaliśmy się w rytm muzyki. Zayn wczuł się w swoją rolę i najwyraźniej spodobało mu się puszczanie wolniejszych kawałków. Obserwowałam ludzi. Podobnie jak my kiwali się w rytm muzyki. Ci którzy nie znaleźli pary, albo już nieźle schlani zataczali się sami, albo leżeli na podłodze. Obok mnie zauważyłam chłopaka, który tańczył z butelką wódki. Pozostawie to bez komentarza.


- Pójdę się czegoś napić- zwróciłam się do Liama.
- Zobacze co u chłopaków- mrugnął do mnie i ruszył w drugą stronę.
Po chwili przeciskania się przez tłum spoconych ludzi znalazłam się przy Sam i Meg. Wypiłyśmy razem po kolejce.
- Idę do toalety- ogłosiła brunetka.
Standardowo ruszyłyśmy za nią. Stereotyp mówiący o mężczyźnie, który nigdy nie widział kobiety ruszającej się samej do toalety. Eh.. Przecież w kupie raźniej. Cała tajemnica.
Stałam z Sam w korytarzu czekając na Megan. Gadałyśmy o imprezie i planach na jutrzejszy dzień gdy zobaczyłyśmy jedną z dziewczyn, które przystawiały sie do naszych współlokatorów rozmawiającą przez telefon. Sam chwyciła mnie za rękaw i kolejny raz tego dnia tajniaczyłyśmy, że niby tak przez przypadek znalazłyśmy się bliżej niej.
- No(...)Tak.. Ten z One Direction(...)- piszczała do telefonu- Niee.. Nie Harry tylko Niall. Jest taki słodki...
Zakryłam ręką usta. Spojrzałam na moją towarzyszkę. Podobnie jak ja starała się jakoś opanować. Wróciłyśmy po Megan. Stała tam gdzie ją zostawiłyśmy gapiąc się na nas jak na nienormalne. Uspokoiłyśmy się trochę i powtórzyłyśmy fragment rozmowy, który usłyszałyśmy. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i po chwili trzy zwijałyśmy się po podłodze ze śmiechu.
- Słodki?.. Naprawdę?.. To chyba nie o tym Niallu mówiła.
No fakt. Jedyny Niall jakiego znamy to ten sprzed kilku lat. Wiecznie nienażarty i denerwujący się za każdym razem gdy brakło jedzenia. A kiedy przebywał u swojej kuzynki ( czyli miał znami styczność) to działo sie to dość często. My uwielbiałyśmy go denerwować.
- Ej! O co chodziło z tym One Direction? Co to? Jakiś klub miłośników Nandos?-spytała Sam starając się doprowadzić do porządku.
- Nie. To zespół- wypaliła Megan.
Zrobiłyśmy z Sam poze myślicieli, jak to było w naszym zwyczaju gdy coś nas zaintrygowało. Czyli dość często.
- No bo jak się okazało, że Niall nie przyjeżdżał przez te pare lat, to któregoś tam razu był na przesłuchaniu do X Factora i tak wyszło, że razem z tą czwórką zostali grupą i zajęli trzecie miejsce- wytłumaczyła nam baardzo powoli.
- I my dopiero się o tym dowiadujemy?- starałam się zrobić obrażoną minę co nie bardzo mi wychodziło.
- To był brytyjski X Factor geniuszu. U nas go nie puszczali. A poza tym też mało o tym słyszałam. Wspominałam wam coś, ale wy byłyście wciąż zajęte swoimi treningami- Megan skończyła swój monolog zadowolona, że udało jej się to wszystko  wyjaśnić w tak krótkim czasie.
- No rzeczywiście mogłaś coś tam wspomnieć- wtrąciła zamyślona blondynka
- To wiele wyjaśnia.
- No tak. Musze przyznać, że trochę mnie ciekawiło co twój kuzyn może robić z czwórką znajomych na wakacjach- zamyśliłam się.
- Na dodatek z czwórką przystojnych chłopaków- wypaliła Sam.
Reakcja Megan? Dziewczyna uderzyła się w czoło.
- Zejdź mi z oczu- zaśmiała się- mówiłam już, że to nasze wakacje.


Wróciłyśmy do imprezowego tłumu. Wprawdzie nasze party rozniosło się po całym domu, a korytarz w którym przed chwilą byłyśmy był chyba najbardziej odludnionym miejscem i tak chodziłyśmy całe happy, ponieważ genialne zamknęłyśmy nasze pokoje na klucz znając skutki takich imprez. Przeżyło się już co nieco. Ruszyłyśmy tańczyć. Po chwili obok nas pojawili się Louis i Harry.
- Jak tam twoje łowy?- rozbawiona puściłam oczko kędzierzawemu.
- Weź przestań- spochmurniał troche- musiałem tańczyć z tą dziewczyną, która się do mnie kleiła.
- To chyba dobrze?- spytała Meg patrząc na mnie porozumiewawczo.
- Na początku owszem. Ale chyba za późno zczaiłem, że ta dziewczyna jest  łagodnie mówiąc dziwna.
- Spoko stary. Nie jesteś sam- Louis poklepał go po plecach i uśmiechnął się pocieszająco.
- Przykro mi- powiedziałam z udawanym smutkiem.
- Przestań! Dobrze wiemy, że to przez ciebie- Loczek się zaśmiał.
- Jak śmiesz mnie oskarżać?- spojrzałam na niego oburzona.
- Zayn sypnął- ogłosił Lou bez żadnych wstępów.
Spojrzałam w stronę naszego DJ'a. Akurat patrzył w naszą stronę. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem na co on spuścił głowę i odwrócił się udając, że robi coś ważnego.
- Zdrajca- warknęłam pod nosem.
- Ale.. sama tego nie zdziałałaś, prawda?- ponownie poczułam na sobie wzrok Loczka.
Odetchnęłam głęboko. Może Malik zachowując resztki godności wsypał tylko mnie? Nie wiem jak w przypadku tych tutaj chłopaków wygląda jakakolwiek zemsta. W rodzinnym mieście miałam znajomych, z którymi wolałam nie zadzierać. Jak się mścili to strach wychodzić z domu. A tu? Nie mam pojęcia czego się spodziewać, więc wole nie ryzykować.
- Z kimś? Co ci do głowy przyszło? Ja działam sama- powiedziałam dość przekonująco.
- Dobra. I tak wiemy, że Liam ci pomógł.
- No to po jaką cholere zadajecie pytania?- spytałam zirytowana.
- Dla beki- Louis obrzucił mnie zadowolonym spojrzeniem.
- A teraz w nagrodę ze mną zatańczysz- dodał.
- Never!- krzyknęłam rozbawiona całą sytuacją.
- Albo to albo wpadasz do basenu- uśmiechnął się triumfalnie.
Zerknęłam na dziewczyny, które spojrzały na mnie ze współczuciem.
- Niech ci będzie.


Trzeba przyznać, że Louis naprawde dobrze tańczy. Można by rzec profesjonalnie.  Mimo, że to miała być dla mnie pewnego rodzaju kara świetnie się bawiłam. Byliśmy pogrążeni w fascynującej rozmowie kiedy koło nas zmaterializowała się Megan.
- Spójrz, która godzina!- usłyszałam jej krzyk nad uchem.
Zerknęłam na zegarek. O.o  2.45  Otworzyłam szeroko oczy, ale ten czas szybko leciał.
- Widzisz!?- ponownie się wydarła.
- Taa.. I co w związku z tym?
- No ty chyba żartujesz. Spójrz na nas. To nie dopuszczalne. Jesteśmy praktycznie trzeźwe. Idziemy się napić- uśmiechnęła się szeroko i pociągnęła mnie za ręke.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Ale po części miała racje. Wcale nie wypiłyśmy dużo. Na każdej tego typu imprezie zalewałyśmy się praktycznie w trupa. Chociaż ja zawsze byłam tą spokojniejszą, starałam się ich upilnować, czasem wręcz robiłam za niańkę też im towarzyszyłam. Tak. Zdecydowanie źle na mnie wpływały. Megan  jest tą "złą", ale potrafi się opanować. A Sam? O niej już lepiej nie mówić. Niby taka cicha, ale kiedy przychodzi co do czego to totalne imprezowe zwierze.
Kiedy dziewczyna mnie tak ciągnęła za sobą zastanawiałam się chwilę nad tym czy to jest dzisiaj potrzebne. Czy jutro naprawdę chcę się obudzić z gigantycznym bólem głowy? Niee.. Zdecydowanie chyba spasuje. Po prostu zachowam umiar.
Stanęłam obok Sam i paru innych osób, których w ogóle nie znałam.
- Co to?- spytałam przyglądają się cieczy, którą dostałam od Megan.
- Mieszanka.. Eh.. Nie gadaj tylko pij.
Reszta była już nieźle wstawiona. Postanowiłam nie być tą gorszą. Wypiłam i lekko się skrzywiłam. Dość mocne. Trzeba przyznać.
Po chwili dziewczyna zaczęła raczyć nasze towarzystwo nieco mocniejszymi napojami.



                                          Jeżeli to czytasz to proszę, zostaw komentarz. 
Dla was to tylko moment a dla mnie to motywacja do dalszego pisania. Nie dostaje ich wiele,  
                               co   widać po systematyczności dodawania kolejnych rozdziałów. 







niedziela, 15 kwietnia 2012

4

Po kilku minutach wyszliśmy z domu kierując się do sklepu. Przez całą drogę raczyliśmy się sucharami i bezsensownymi historiami. Szliśmy tak zacieszając jak nienormalni, aż w końcu doszliśmy pod jakiś większy market.
- Sorki, że przerwę jakże interesującą dyskusje, ale czy ktoś wie może co tak właściwie mamy kupić?-  Harry zatrzymał się spoglądając na nas niepewnie.
- Naprawdę?! Chcesz mi powiedzieć, że super zorganizowany Niall nie dał wam żadnej listy zakupów?- spojrzałam na niego i Liama.
- A więc ładujemy wszystko co możliwe! - Loczek cały happy ruszył po koszyk.
- On tak zawsze?- zwróciłam się do Liama.
Chłopak uśmiechając się skinął głową i ruszyliśmy do środka.


Mimo wcześniejszych ustaleń musieliśmy zawrócić po jeszcze jeden kosz. Harry latał przed nami i szczęśliwy wrzucał do środka wszystko co wpadło mu w ręce. Jak dla mnie bardziej przypominał dziesięciolatka w sklepie z zabawkami niż osiemnastolatka. Wszystko to jednak sprawiało mu taką radość, że po prostu wzruszałam ramionami i szłam dalej za naszym "przewodnikiem".
- Dobrze, że nie ma tu moich znajomych- zwróciłam się do Liama wskazując z Harrego , który z górnej półki próbował ściągnąć większe opakowanie z napojami.
Problem polegał na tym , że chłopak był za niski żeby sięgnąć w wyniku czego rzucał w kierunku półki jakieś niecenzuralne słowa. Staliśmy tak chwile wgapiając się w niego i próbując opanować śmiech, gdy chłopak nas zauważył. Odwrócił się w naszą stronę i rzucił spojrzenie pełne wyrzutu.
- Bardzo śmieszne- oburzył się.
Już miałam mu odpowiedzieć, kiedy uprzedził mnie jakiś dzieciak.
- Uważaj bo sobie krzywde zrobisz- krzyknął do Harrego dusząc się ze śmiechu.
Na moje oko chłopak miał około 14 lat. Przed sobą prowadził kosz równie zapełniony jak ten który stał obok Harrego. Hazza odwrócił się w jego stronę obrzucając go morderczym spojrzeniem.
Przyglądałam się rozbawiona całą sytuacją. Loczek podszedł bliżej młodego i rozpoczął z nim poważną rozmowę. Wykorzystując jego nieuwagę klepnęłam Liama w ramię i podeszliśmy do półki z napojami.
Chłopak ściągnął nieszczęsne opakowanie, a ja załadowałam jeszcze pare innych butelek.
Ponownie skupiliśmy uwagę na Harrym i jego nowym znajomym. Młody spojrzał na niego w dziwny sposób. Jakby rzucał jakieś wyzwanie.
Chwyciłam Liama za ramię.
- Cholera. Chyba on nie chce..- zaczęłam.
- Niee.. Nie jest na tyle głupi- spojrzał na mnie posyłając szeroki uśmiech.
Jak na zaprzeczenie jego słów Harry luknął w naszą stronę.
- Nawet nie próbuj - powiedziałam bezdźwięcznie w jego kierunku.
W nastepnej chwili obydwoje biegami pomiędzy sklepowymi półkami.


Stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie samodzielne zrobienie reszty zakupów. Daliśmy więc chłopakowi cieszyć się rajdem. Szliśmy rozmawiając i co chwila nabijając się z mijającego nas Lokowatego  oraz z min obserwujących jego wyczyny ludzi. Właśnie kierowaliśmy się do kasy, gdy nagle usłyszeliśmy głośny huk , a następnie donośny śmiech Harrego. Odwróciłam się i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to leżący chłopak w stercie puszek.
- No pięknie. Zawsze tak się musi kończyć- powiedział rozbawiony Liam.
- Ej. Nie mówiłeś, że on lubi się ścigać po sklepach- spojrzałam na niego z wyrzutem na co on tylko wzruszył ramionami.
Podeszliśmy do chłopaka i pozbieraliśmy go z ziemi.
- Proszę uważać na synka- powiedziała jakaś starsza kobieta mierząc naszą trójkę badawczym wzrokiem- trochę kultury w miejscach publicznych.
- No własnie tato. Czemu mnie nie przypinowałeś?- rozbawiony "synek" zwrócił się do Liama.
Ciemny blondyn zbity z tropu po tym jak babcia nazwała go tatuśkiem w ogóle się nie odzywał. Najwyraźniej nie bardzo ogarniał tą sytuację. Zresztą co się dziwić. Ja dla odmiany zaczęłam się brechtać na środku sklepu, a po chwili dołączył do mnie Loczek.
- Daje pani zły przykład dziecku- babcia spojrzała tym razem na mnie.
- Że co? Hahaaha.. To nie moje dziecko- próbowałam jej wyjaśnić w przerwach głupawki.
- Mamo!? Co chcesz przez to powiedzieć?- krzyknął Harry z tak zwanym udawanym fochem.
- Yyy.. Harry? Nie pomagasz..- zaczęłam.
Liam w końcu się ocknął i spokojnie spojrzał na kobietę.
- Tak. Ma pani rację. To niedopuszczalne zachowanie- mówiąc to podszedł do "synka" i chwycił go za ramię- razem z żoną zajmiemy się jego wychowaniem- dodał.
Babcia najwyraźniej usatysfakcjonowana uśmiechnęła się i zadowolona z siebie ruszyła między sklepowe półki. Ja dalej stałam w miejscu zacieszając.
- Żono. Idziesz?- krzyknął Liam kierując się w stronę kasy.
- Tak mężu. Biegnę- odkrzyknęłam i dodałam ciszej pod nosem- no to zapowiadają się ciekawe wakacje.



Wróciliśmy do domu targając ciężkie reklamówki. Jako dziewczyna dostałam najmniej do dźwigania, co wcale nie zmienia faktu, że tego było i tak mnóóstwo. Kiedy przekroczyliśmy próg udaliśmy się prosto do kuchni w celu rozpakowania zakupów. W środku spotkaliśmy zamyśloną Sam.
- Hej. CO tak zamulasz?- spytałam siadąc obok niej.
- Skończyłam robotę. Chłopaki poszli szykować się do imprezy, a ja czekałam na was.
- Meg jeszcze nie ma?
- Nie.
- No nic. Też idziemy?- raczej stwierdziłam niż zapytałam i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Ej! A kto rozłoży żarcie?- oburzył się Harry.
- Synek, sam to zrób, albo niech ci tata pomoże- puściłam mu oczko i ruszyłam do pokoju słysząc za sobą głośne śmiechy.


- Kim? O co chodziło?- spytała dziewczyna kiedy znalazłyśmy się już w moim pokoju.
Zaczęłam jej opowiadać naszą wizytę w sklepie robiąc co jakiś czas krótkie przerwy na niekontrolowane wybuchy śmiechu. Kiedy skończyłam obie leżałyśmy zacieszając na ziemi.
- A tak właściwie to kto będzie na tej imprezie? Z tego co wiem to oni chyba nie mają tu za dużo znajomych.- Sam spojrzała na mnie pytająco.
- Nie mam różowego pojęcia. Ale.. niedługo się dowiemy- mrugnęłam do niej i znowu dostałam ataku głupawki.


Siedziałyśmy jeszcze w pokoju zastanawiając się co ubrać wieczorem, kiedy przyszedł Sms do Sam.
- Megan zaraz będzie. Pisze, że Niallowi zachciało się jeść po drodze- oznajmiła.
Wzruszyłam ramionami i udałyśmy się na dół. Po drodze prawie spadłam ze schodów potrącona przez Harrego, który wbiegał do góry jakby się paliło.
- Sorki- krzyknął w pośpiechu i zniknął na piętrze.
- Naprawde!? Ja prawie zleciałam, a jedyne na co go stać to "sorki"?
Sam tylko się zaśmiała i poklepała przyjacielsko po plecach.

Stanęłyśmy w salonie. Stół i kanapy zostały przeniesione pod ściany żeby stworzyć tzw. parkiet. W kącie Zayn rozkładał swój sprzęt.
- DJ Malik tonight drogie panie- krzyknał kiedy nas zobaczył.
Podniosłyśmy kciuki do góry i ruszyłyśmy dalej.
W kuchni  zastałyśmy Louisa i Liama szykujących jakieś jedzienie.
- Kto właściwie ma być na tej imprezie? Szykujecie żarcia jak dla wojska- wypaliłam przypominając sobie gadkę z Sam.
- Taaa.. Rozkleiliśmy pare ulotek..- zaczął Liam.
- I wysłaliśmy Harrego jako żywą reklamę naszego party- wyszczerzył się Louis.
No to wszystko jasne. Do kuchni weszli Niall i Meg. Odstawili swój "procentowy zakup" i zmęczeni opadli na krzesła.



Impreza na dole się rozkręcała. Musiało już przyjść dość sporo osób. Wszystkie trzy doszłyśmy do wniosku, że na melanż należy się spóźnić, z klasą. Nawet jeśli odbywał się w naszym domu.
Siedziałam w pokoju czekając aż wpadną do niego odpicowane dziewczyny. Byłam już gotowa. Wbrew wszystkim stereotypom nie zajęło mi to dużo czasu. Stanęłam przed lustrem. Miałam na sobie srebrną tunikę i czarne leginsy. Ciemne włosy opadały mi swobodnie na ramiona. Lekki makijaż aczkolwiek podkreślał idealnie moje zielone oczy. Odetchnęłam z ulgą. Wyglądałam jak człowiek.
- No, no Kim- usłyszałam za sobą głos przyjaciółki.
Odwróciłam się w stronę dziewczyn. Sam miała na sobie niebieską sukienkę natomiast Meg czarną. Obie spięły włosy.
Spojrzałam na zegarek.
- Teraz jesteśmy idealnie spóźnione. Lecimy- uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi.



wtorek, 10 kwietnia 2012

3

Obudziłam się z wielkim bananem na twarzy. Po chwili uświadomiłam sobie, że cudowny sen jaki miałam to rzeczywistość. Naprawde jestem w słonecznym L.A.!!! Wciąż zadowolona przeciągnęłam się i skierowałam w strone walizki. Jeszcze się nie rozpakowałam przez to całe wczorajsze zamieszanie. Otworzyłam ją i zrobiłam skupioną minę. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Na dworze panował zdecydowany upał. Chwyciłam krótkie spodenki i zieloną bokserkę, po czym ruszyłam do łazienki. Po chłodnym prysznic, czując się jak nowo narodzona postanowiłam udać się do kuchni. Po drodze zajrzałam do pokoi dziewczyn. Obie spały. No cóż. Najwyraźniej były bardzo zmęczone po wczorajszym dniu. W całym domu panowała cisz.

Nucąc znaną mi melodie weszłam do kuchni. W środku zastałam Nialla i Liamia.
- Hej- rzucił w moją stronę pierwszy, na co odpowiedziałam mu skinieniem głowy i szerokim uśmiechem.
- Zjesz omlety? Właśnie miałem robić- spytał ciemny blondyn.
- Jasne. Pomóc ci?
- Nie musisz. Poradzę sobie- mówiąc to Liam uśmiechnął się i podszedł do lodówki.
Przeniosłam wzrok na Nialla, który chyba zbierał się żeby coś powiedzieć.
- Kim? Mam pytanie. Bo wiesz.. Megan mówiła ci może co ją wczoraj ugryzło?- zaczął niepewnie.
- Niall. Jej chodzi tylko o to, że chce spędzić wakacje bez nadzoru- poklepałam go przyjacielsko po ramieniu.
- Nie martw się. Zaraz jej przejdzie. Zdziwiła się po prostu, że tu jesteś. Zresztą my też- dodałam po chwili widząc wciąż jego zmartwioną minę.
- Masz racje. Dzięki- oznajmił już troche pewniej i lekko się uśmiechnął.
- Smacznego- Liam podsunął mi talerz pod nos.
Wzięłam się za jedzenie. Trzeba przyznać, że omlety wychodzą chłopakowi całkiem nieźle. Śmiało mogę stwierdzić, że mogłyby konkurować z daniami mojej rodzicielki. A propo niej... Właśnie kończyłam jeść i dobierałam odpowiednie słowa, żeby pochwalić chłopaka, gdy poczułam wibracje oznajmiające przyjście wiadomości. Chwyciłam telefon i wlepiłam oczy w wyświetlacz.
  "Miałaś zadzwonić, albo chociaż napisać jak będziesz na miejscu! Skąd mam wiedzieć, że jeszcze żyjesz?"
Zaśmiałam się pod nosem czym zwróciłam uwagę moich towarzyszy. Powiedziałam tylko bezdźwięcznie "matka" i wstałam, aby udać się na zewnątrz.
Chcąc czy nie chcąc, kiedy byłam na dworze ponownie wyciągnęłam telefon. Po chwili rozmyślań na temat formy poinformowania rodzicielki o tym, że żyje postanowiłam zadzwonić. Weszłam w kontakty i wybrałam numer. Szczerze mówiąc nie bardzo obchodziło mnie to, że ją obudze. Wiedziałam, że tak uspokoję ją chociaż na jakiś czas.
Po paru sygnałam odebrała.
-  Tak(...) No jak widzisz żyje. (...) Pisałam do taty myślałam, że cie poinformuje(...)Nie mam pojęcia(...) Dobra. Narazie-  i to by było na tyle z mojej rozmowy.
Podeszłam do basenu. Automatycznie ściągnęłam buty i włożyłam stopy do chłodnej wody. Podparłam się rękami i odchyliłam głowę w tył zamykając oczy i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca padającymi na moją twarz.
Siedziałam tak chwile całkowicie się wyłączając, gdy poczułam jak ktoś staje koło mnie tym samym zasłaniając mi słońce. Otworzyłam oczy.
- Mogę się przysiąść?- spytał Liam.
- Jasne. W końcu też tu mieszkasz- obdarzyłam go szerokim uśmiechem.
- Wolałem się upewnić. No wiesz.. wole nie ryzykować. Słyszałem od chłopaków do czego wczoraj prawie doszło. A ja sam przekonałem się o twojej sile- mówiąc to nie krył rozbawienia.
- Taaaak. Ej.. czy ty właśnie wyśmiałeś moje umiejętności?- spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- Skądże. Nawet mi to przez myśl nie przeszło- odpowiedział przeciągając sylaby i starając się opanować śmiech.
Niewiele myśląc pochyliłam się lekko nad basenem nabierając wody w ręce i następnie ochlapując chłopaka. Spojrzał na mnie z miną obrażonego dziecka. Tym razem ja nie wytrzymałam i zaczęłam się dosłownie "tarzać po ziemi" ze śmiechu.
- Myślałem, że do tego nie dojdzie, ale sama mnie do tego zmusiłaś- spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
Zanim zdążyłam zorientować się o co chodzi, przetworzyć jego słowa wstał i podniósł mnie na ręce.
Jak na kobietę przystało zaczęłam się drzeć żeby mnie puścił, ale on dalej zacieszając nic sobie z tego nie robił. Nie wiem właściwie czemu na to pozwoliłam. Gdyby nie to, że to znajomy Nialla pewnie w życiu słowa bym z nim nie zamieniła. Z chłopakami jakoś trudniej jest nawiązywać znajomości.
Moje krzyki i prośby nic nie dawały. Na dodatek Liam podszedł bliżej krawędzi basenu.
- Nie. Liam uwierz.. nie chcesz tego zrobić- zaczęłam błagalnym tonem.
- No nie wiem...- chłopak na chwilę się zamyślił i po chwili z bardziej zdecydowaną miną przybliżył się do krawędzi.
- To raczej nie jest dobry pomysł żeby ją teraz wrzucać- koło nas pojawił się Louis.
- Zaczekaj do imprezy- szybko dodał.
- Cco? Jakiej imprezy?- zapytałam całkowicie zdezorientowana.
- Chodźcie do środka. Harry i Niall wszystko wam wyjaśnią. A.. Kim, dziewczyny cie szukają- zwróciła się do mnie.
Liam postawił mnie na ziemi i szybkim tempem w biegłam do domu mijając zdziwionego Nialla w przejściu.
Wpadłam do pokoju Megan, gdzie dziewczyny na mnie czekały.
- Zaraz wychodzimy na miasto- oznajmiła mi uśmiechnięta Sam.

Okazało się, że chłopaki postanowili urządzić wieczorem imprezę. Megan i Sam zgodnie stwierdziły, że jako kobiety wbijemy się na tak zwanego "gotowca". Przytaknęłam im tylko i zadowolona poszłam do pokoju przygotować się do wyjścia. Z racji niesamowitego upału jaki panował ubrałam jasną bluzkę na ramiączkach, jeansowe, krótkie spodenki i białe conversy. Ogarnęłam fryzurę związując włosy i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Chwyciłam torbe na ramie, telefon w rękę i wparowałam do dziewczyn.

Po chwilowej burzy mózgów doszłyśmy do wniosku, że opuścimy dom w miare niezauważalnie. Dziewczyny stwierdziły, że wolą nie angażować się w organizacje dzisiejszego party. Ja zgodziłam się z nimi i ruszyłyśmy schodami w dół. Tajniaczyłyśmy jak w jakimś filmie szpiegowskim. Do pokonania został tylko korytarz. Spojrzałam na towarzyszki i puściłam się pędem przed siebie.
- Kim!? Gdzie idziecie?- no pięknie, Niall.
Gorączkowo zastanawiałam się co odpowiedzieć. Mogłam najprościej powiedzieć, że do miasta. Jednak najprawdopodobniej chłopak zacząłby się awanturować. Mogłyśmy mu też najprościej w świecie powiedzieć, że i tak nie przyjdziemy na imprezę. Było jednak mało prawdopodobne, że Niall uwierzy. Szczerze mówiąc, nikt kto nas zna nie wziąłby tego na poważnie.
- Do miasta?- Meg odpowiedziała pytaniem niepewnie spoglądając na swojego kuzyna.
- Mówiłem, że robimy impreze. Początek wakacji. No ludzie.. wypadałoby pomóc.
- Taa. Spoko zdążymy wrócić- odgryzła się brunetka.
Reakcja Nialla była dość dziwna. Mianowicie chłopak po prostu zaczął się śmiać. Stałyśmy tam nie bardzo ogarniając tej dziwnej sytuacji i próbując wymyślić kolejną wymówkę byleby wykręcić się od pomocy.
Zerknęłam na dziewczyny, które wgapiały się z utęsknieniem w drzwi z nadzieją, że uda nam się wyślizgnąć. Ponownie skupiłam uwagę na Niallu. Chłopak wciąż zacieszał i to na tyle głośno, że po chwili obok niego pojawili się Harry i Liam.
- Co ty się dzieje?- z salonu wyjrzał zdezorientowany Louis.
- Moja inteligentna kuzynka i jej przyjaciółki postanowiły zmyć się do miasta- odpowiedział mu blondyn starając się opanować śmiech.
- Ej. A impreza?- spytał oburzony Harry.
- Lokowaty, nie martw się. Wrócimy- zwróciłam się do chłopaka.
- No jeśli tak mówią to problem z głowy-  stwierdził Louis i ponownie zniknął w pomieszczeniu.
Odwróciłam się na pięcie zadowolona z obrotu sytuacji.
- Nie tak szybko- obudził się Niall.
- Nie ufasz im?- spytał rozbawiony Liam.
- Tak się składa, że tej tu ufam- wskazał na Sam- Ale pozostałej dwójce, nie- tu spojrzał na mnie i Meg.
- Spoko. To narazie- powiedziałam i chwyciłam za klamke.
Blondyn automatycznie znalazł się przy drzwiach.
- Nie ma takiej opcji.
- A więc co proponujesz?- spytałam.
- Pomożecie. Czy tego chcecie, czy nie- oznajmił szczerząc się przy tym jak nienormalny.
- Ale..- zaczęła Meg.
- Megan. Niech mu będzie. Pójdziemy innym razem. Przecież go znasz. I tak nie odpuści- zwróciłam się do przyjaciółki.
- Okey. Więc mów- powiedziała zrezygnowana patrząc na kuzyna.
Chłopak zadowolony zaczął wyjaśniać nam swoją wizję. Mało tego. Postanowił przydzielić obowiązki. Otóż jak wspaniałomyślnie stwierdził podzieli nas na grupy.
- Ja z kuzynką pójdę po procenty- oznajmił- Musisz mi powiedzieć wszystko co się działo kiedy nie przyjeżdżałem- spojrzał na dziewczyne robiąc tzw. maślane oczy.
- Kto pójdzie po żarcie?- spytał Harry.
- Ja mogę iść- uniosłam lekko rękę.
- Świetnie. Więc ty, Harry i Liam, sklep, teraz!- Niall klasnął w ręce.
- Ej! A Lou i Zayn?- spytał Loczek.
- Oni zajmą się dekoracją. A tak w ogóle to gdzie nasz mulacik?- blondyn obrzucił nas pytającym spojrzeniem.
- Obudze go!- usłyszeliśmy wrzask Lousia.
- A ty Sam?- spojrzałam na blondynke.
- Zostane i im pomoge. Musze jeszcze zadzwonić- oznajmiła z uśmiechem.
Nagle z piętra dało się słyszeć krzyk i na schodach pojawił się wściekły Zayn.
- Zabije go. Na mój ukochany żel do włosów,zabije-warczał pod nosem.
- No to do roboty- Niall klasnął w ręce i wszyscy ruszyli w swoją stronę.
__________________________________________________

Czy ktoś to właściwie czyta?







poniedziałek, 9 kwietnia 2012

2

Kiedy byłyśmy w pokoju Meg podziwiając jej fioletowe królestwo do środka wparowała Kristy.
- Chodźcie na dół. Przygotowałam coś do jedzenia- oznajmiła.
Ruszyłyśmy za nią po wcześniej wspomnianych schodach, tyle, że w dół i skręciłyśmy w lewo po chwili wchodząc do pomieszczenia powszechnie nazywanego kuchnią. Zza ściany było widać salon. Skąd to wiem? W pomieszczeniu zauważyłam ogromny telewizor i dwie kanapy. Tak zdecydowanie to musi być salon. Uśmiech sam cisnął mi się na twarz na samo wspomnienie pamiętnych nocy filmowych jakie lubiłam robić w domu.
- Smacznego!- rzuciła Kristy stawiając przed nami dwa pudełka pizzy.
Aha. Już wiem co miała na myśli mówiąc "przygotowałam". Czyli, że zamówiła. Bardzo praktyczne. No ale po dość długiej podróży, którą w całości przespałam zgłodniałam. Zignorowałam więc dziewczyny, które spoglądały na kobietę jak na kosmitę i poprostu zajęłam się posiłkiem. Po chwili obie poszły w moje ślady.
- Zapewne chciałybyście wiedzieć co i jak drogie panie- mówiąc "panie" wcale nie użyła sarkazmu za co ma u mnie wielkiego plusa.
- A więc dom jest jednym z tych, które wynajmuje i.. - przerwała, gdyż w pomieszczeniu zabrzmiał dzwonek, jak mniemam jej telefonu.
Kobieta szybko chwyciła zgubę z blatu i spojrzała na wyświetlacz.
- Dziewczynki idźcie obejrzeć dom, a ja zaraz do was dołącze- zwróciła się do nas i wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Tak? Oczywiście, że są miejsca..- usłyszałyśmy urywek rozmowy kiedy kierowałyśmy się do schodów.
Dom jak się okazało naprawdę był dość spory. Ale największy suprise czekał na zewnątrz. Okazało się, że ogród jest dużo większy niż myślałam. Zagłębiając się w krzewy i idąc małą kamienistą drużką doszłyśmy do prześlicznej altanki. Była śnieżnobiała, a w środku stały dwie drewniane ławki. Patrzyłam na nie z niekrytym zachwytem. Z ust dziewczyn usłyszałam tylko ciche "wow".


Ponownie siedziałyśmy w kuchni. tym razem Kristy ze zdecydowaną miną przysiadła do nas.
- Dostałam ważny telefon- zaczęła zadowolona- Jak mówiłam dom jest spory. Zaczynają się wakacje. Wasi rodzice mi zaufali i mam was pod moją opieką.
- A więc?..- powiedziała już lekko zirytowana Megan.
- Jest dużo wolnych pokoji i niedługo mnóstwo osób pozjeżdża się w te strony. Jak pewnie już zauważyłyście kawałek za ogrodzeniem jest hotel., który co roku odwiedza nowa hołota. Trzymajcie się z dala od tego towarzystwa.
- Tak, rozumiemy- powiedziałam przeciągając sylaby.
Podniosłam się i już chciałam wyjść gdy do środka wparowała jakaś blondyna. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w moim wieku. Z głupim uśmiechem na ustach spojrzała najpierw na Kristy, a potem zmierzyła wzrokiem nas trzy. Zatrzymała się trochę dłużej na mnie i na moment się zwiesiła.
- My spadamy na miasto- zwróciła się do Kristy,
- Idźcie. Tylko macie zamknąć dom- odpowiedziała jej kobieta grożąc teatralnie palcem.
- Tsaa.. jasne- rzuciła dziewczyna i zniknęła za drzwiami.
- To była dziewczyna, która też tu wynajmuje. Zauważyłyście, że obok jest jeszcze jeden dom.Taak- zamyśliła się i dodała- Ze znajomymi mieszka w tym drugim.
- Narazie macie ich z głowy. Z tego co słyszałam na pare gdzieś wybywają- oznajmiła widząc nasze zdezorientowane miny.
- A... i bym zapomniała. Dziś wieczorem możecie się przywitać z waszymi lokatorami - krzyknęła.
Automatycznie odwróciłyśmy się żeby zaprotestować. Jednak ta szybko ulotniła się z pomieszczenia.

Po wysłuchaniu długich żali na temat lokatorów i sąsiadek postanowiła to jakoś przerwać.
- Nie no. Może ładni będą- rozmarzyła się Meg.
- Taa.. O ile to będzie płeć męska bo Kristy nie sprecyzowała- powiedziałam zaciskając zęby.
- Czy ty na mnie warczysz?- spytała brunetka nie kryjąc oburzenia, które jeszcze bardziej w niej rozpaliłam rzucając poduszką w jej stronę.
- Ej. Mnie jakoś bardziej martwi fakt, że będziemy mieszkać obok jakiś dziwnych panienek- wtrąciła Sam starając się ukryć czerwoną od śmiechu twarz.
- Wydaje mi się, że koleżanki tej dziewczyny co tu była będą podobne- rzuciłam nieprzytomnie patrząc przed siebie.
- W tym sensie, że będą sie zwieszać bez ostrzeżenia?- spytała blondynka na co  wybuchłam śmiechem.
Po chwili wszystkie trzy leżałyśmy na podłodze zacieszając jak głupie.
- Jeżeli tak ma to wyglądać to zapowiada się extra!- krzyknęłam wycierając łzy spływające mi po twarzy.


Kiedy ogarnęłyśmy się już na tyle by pokazać się ludziom zeszłyśmy na dół. Urocza pani Kristy stała tam z jakimś facetem. Trzeba przyznać, że był dość przystojny, ale ja jednak wole równieśników.
- O! Zapewne trzy urocze mieszkanki. Chłopcy ucieszą się z towarzystwa- powiedział pan X z uśmiechem.
Szybko wyciągnął rękę w naszą stronę i pomachał - Jestem James.
Stałyśmy tak z minami w stylu WTF nie bardzo ogarniając sytuacji. Kristy najwyraźniej zauważyła naszą reakcje bo szybko się do nas zwróciła.
- Może pójdziecie pozwiedzać okolice? Niedługo się ściemni. Idźcie,  ja  obgadam pare spraw z Jamesem i oddam wam klucze- puściła nam oczko.
Kiwnęłyśmy głowami i udałyśmy się w stronę drzwi. Otworzyłam je i natychmiast poczułam na sobie ciepłe powietrze. Ruszyłyśmy przed siebie.

Postanowiłyśmy zajść do jakiegoś sklepu. Kiedy w końcu takowy znalazłyśmy ruszyłyśmy między półkami w poszukiwaniu żelków i wody.
Zadowolone wyszłyśmy z budynku na chłodne powietrze. Powoli, spacerkiem kierowałyśmy się w stronę powrotną przy okazji rozmawiając o pomysłach na spędzenie jutrzejszego dnia. Zaczęło się ściemniać.
Po jakimś czasie wyłączyłam się totalnie. Szłam po prostu przed siebie. Dziwiło mnie dlaczego dopiero teraz zaczęłam odczuwać zmęczenie. Marzyłam tylko o tym żeby walnąć się na łóżko i odpłynąć.

Byłyśmy już przy bramie kiedy obok nas zmaterializowały się jakaś grupka dziewczyn. Wlepiały w nas oczy idiotycznie się uśmiechając. Próbowałam je z gracją wyminą, ale jedna z nich chwyciła mnie za ramię tym samym wbijając mi w skórę pazury.
-Ałaa..- syknęłam z bólu- Możesz mnie z łaski swojej puścić- obrzuciłam ją wściekłym wzrokiem.
Te dziewczyny były ewidentnie pijane, a ja nie miałam teraz ochoty na jakiekolwiek awantury.
- Uuu.. Nie jesteście stąd?- dziewczyna która mnie trzymała spojrzała na swoje towarzyszki by po chwili znowu wlepić mnie mnie wzrok.
- Nie. Dowidzenia- rzuciłam i szarpnęłam ręką tym samym uwalniając ją z uścisku.
Chwyciłam za klamkę z nadzieją, że dadzą sobie już spokój. Nie było mi jednak dane jej nacisnąć bo usłyszałam jak ktoś upada. Odwróciłam się i zobaczyłam Meg podnoszącą się z ziemi.
- Co to do cholery było?- warknęła świdrując je wściekłym spojrzeniem.
W odpowiedzi usłyszałyśmy tylko wyzwiska skierowane pod naszym adresem i jakieś niewyraźne wypowiedzi.
Miałam już coś odpowiedzieć, ale ubiegła mnie Sam.
-Odwalcie się w końcu. Jesteśmy zmęczone. Mam zamiar iść odpocząć po ciężkim dniu i uwierz.. ostatnie czego teraz mi potrzeba to sprzeczka z nawalonymi dziewczynami- spokojnie oznajmiła.
Zadowolona z jej przemowy odwróciłam się w stronę domu. Już miałam wejść na teren posesji, gdy po raz kolejny usłyszałam wiele niecenzuralnych słów dotyczących mojej towarzyski.
- Coś ty powiedziała?- Meg spojrzała w stronę rudej dziewczyny nie kryjąc złości.
Ruda chyba nie do końca zrozumiała na co się porywa u po raz kolejny powtórzyła wszystko z wielkim bananem na ustach.
Zdenerwowałam się i to strasznie. Miałam ochotę rzucić się na nie i zrobić im krzywde. Sam i Megan musiały myśleć podobnie. Widziałam złość wymalowaną na ich twarzach. Nasz wróg chyba zdał sobie sprawę z tego co się szykuje. Dziewczyna ruszyła w naszą stronę. Jej świta pewnie szła za nią co chwile coś wykrzykując. Stanęłyśmy naprzeciw siebie. Właśnie miało dojść do rękoczynów, gdy poczułam jak ktoś mnie podnosi i odciąga. Było ciemno więc nie widziałam twarzy osoby, która przerwała naszą konfrontację.
Zostałam przeniesiona do domu, następnie "postawiona" w salonie. Podobnie moje towarzyszki. Zdenerwowana stanęłam obok nich wgapiając się w trzech gości, który stali przed nami zadowoleni jakby właśnie wygrali na loterii.
Zmierzyłam ich wzrokiem. Jeden z nich miał ciemniejszą karnację i nienagannie ułożone włosy. Według mnie wyglądał jak rasowy model. Spojrzałam na pozostałych dwóch. Taa.. chłopak w loczkach i jego towarzysz o ciemnych włosach. Ciężko było mi skupić się na ich wyglądzie, ponieważ wciąż byłam wściekła z powodu przerwania świetnie zapowiadającej się bijatyki.
Stałam tak przez pare minut próbując dobrać odpowiednie słowa, gdy nagle chłopak w bluzie w paski postanowił przerwać niezręczną ciszę.
- Ale to było dobre!- prawie wykrzyczał ucieszony jak małe dziecko.
- Gdybyśmy wam nie przerwali byłoby niezłe show- skomentował mulat nie kryjąc dumy.
- Taak. Wielkie dzięki- odpowiedziała im zirytowana Sam.
- Co wy za jedni?- warknęła Megan.
- No tak. Sorki. Nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Harry- obudził się kędzierzawy- A to Zayn i Louis- dodał wskazując na mulata i drugiego kumpla.
- Witam lokatorki- powiedział ostatni z uśmiechem.
- A więc wy jesteście tymi chłopakami od wynajmu?- skinęli głową.
- No więc.. Jestem Kim. A to Meg i Sam- wyciągnęłam rękę w ich stronę i przywitałam się.
Dziewczyny poszły za moim przykładem i już po chwili atmosfera się rozluźniła. Sam zaczęła opowiadać im o wydarzeniu przed bramą, ponieważ byli ciekawi co było przyczyną niecenzuralnych wymian zdań między nami. Właśnie mówiła o tym jak jedna z nich popchnęła Meg gdy do pomieszczenia weszła Kristy z Jamesem, a także dwóch nieznanych mi osobników płci męskiej.
- O!Wróciłyście. Macie klucze. Ja się zmywam i.. o! poznałyście towarzystwo. Narazie!- rzuciła w naszą stronę i razem z mężczyzną opuściła dom.
Skupiłam wzrok na dwójce przy drzwiach. A dokładnie na jednym z nich. Jasny blondyn był mi jakoś dziwnie znajomy. No coż. Pewnie to przez to zmęczenie postrzegam świat trochę inaczej.
Natomiast ciemny blondyn obok niego. Kurcze. Naprawde przystojny. Reszta zresztą też.
Stałam tak wlepiając wzrok w tą dwójkę. Robiłabym to prawdopodobnie dłużej gdyby nie Meg która nagle krzyknęła jak oparzona.
- Niall?! Cco.. co ty tu robisz?- spytała jasnego blondyna.
- Megan?.. Cześć!- rzucił szeroko się uśmiechając.
- To wy się znacie?- zapytał Louis.
- Taa.. To moja kuzynka- odpowiedział mu chłopak.
Z Sam otworzyłyśmy szeroko paczadła wlepiając się pytającym wzrokiem w brunetke. Ona natomiast jakby nigdy nic podbiegła do blondyna i przytuliła go na powitanie.
- Kim?- chłopak spojrzał na mnie wciąż ciepło się uśmiechając- pamiętasz mnie jeszcze?
Spojrzałam na niego i skinęłam głową. Z początku rzeczywiście go nie poznałam. Zmienił się, to trzeba przyznać. Kolor jego włosów różnił się trochę od poprzedniego. Miałam jednak nadzieję, że to wciąż ten sam uroczy chłopak, z którym spędzałyśmy czas w dzieciństwie kiedy przyjeżdżał  z wizytą do Megan.
Kiedy Sam też się z nim przywitała dziewczyny zaczęły rozmowę z resztą. Korzystając z chwili ich nieuwagi wyślizgnęłam się do kuchni w celu znalezienia czegoś do picia. Przeszukiwałam szafki, aż w końcu natrafiłam na ukochaną butelkę Pepsi. Chwyciłam butelkę i zaczęłam przekręcać nakrętkę, która za cholere nie chciała puścić.
- Może ci pomóc?- usłyszałam z tyłu rozbawiony głos i odwróciłam się w jego stronę- Jestem Liam- dodał chłopak, którego nie miałam jeszcze okazji poznać.
- Kim- uścisnęłam jego dłoń.
- A więc..- wskazał głową na butelkę z którą się mocowałam.
- A więc Liamie, gdybyś był tak miły- uśmiechnęłam się słodko i podałam mu to cholerstwo.
Chwycił butelke i bez najmniejszych problemów otworzył.
- No to chyba jakiś żart- mruknęłam pod nosem i dodałam nieco głośniej- Najwyraźniej naruszyłam już nakrętkę. Nie musisz mi dziękować.
Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Chwyciłam napój i uraczyłam się nim prosto z butelki. Liam wciąż uważnie mi się przyglądał, a ja czułam, że się zaraz udławie.
- Yyy. Chcesz troche?- spytałam i ponownie wyciągnęłam butelke w jego strony.
- Jasne- chwycił ją i wziął pare łyków, po czym zakręcił i odłożył na blat.
- No to Kim. Przyjechałyście na wakacje?- zapytał przerywając niezręczną ciszę.
- Tak. Mamy zamiar świetnie się bawić- posłałam mu ciepły uśmiech- A wy?
Już otworzył usta żeby mi odpowiedzieć, gdy do pomieszczenia wpadła Meg, chwyciła mnie za ręke i ruszyła w kierunku schodów. Zobaczyłam tylko pytający wyraz twarzy chłopakai po chwili znalazłam się już w pokoju brunetki. Stanęłam obok Sam.
- Sciągnęłam was tu ponieważ chcę wam ogłosić, że nie mam zamiaru marnować wakacji w towarzystwie kuzyna i jego znajomych- powiedziała na jednym wdechu, ale widząc nasze zdziwienie szybko dodała- No kurde.. odrobina prywatności.
- Pogodamy jutro. Jestem zmęczona. Jest już po północy- powiedziała Sam i ruszyła w stronę pokoju.
Poszłam za jej przykładem i po chwili leżałam w łóżku. Po mojej głowy chodziły różne myśli. Głównie dotyczące planów na najbliższe dni. Po chwili odpłynęłam.

niedziela, 8 kwietnia 2012

1

Kilka dni niesamowitych upałów utwierdziło mnie jeszcze bardziej w myśli, że dłużej nie wytrzymam w moim domu. Szkoła już dawno odeszła w zapomnienie, a ja spędzałam czas ze znajomymi chodząc na basen i zakupy.

Nareszcie nadszedł wyczekiwany dzień. Na lotnisku nastał czas długiego pożegnania. Muszę przyznać, że rozbawił mnie lekko zmartwiony wyraz twarzy mojej rodzicielki. Wciąż powtarzała mi jak mam zachowywać się w obcym miejscu, a także jaka wymagania ma w stosunku do mojej osoby. Po jakimś czasie w końcu mnie przytuliła i życzyła dobrej zabawy. Nie było to zbyt szczere, no ale coż.. Z tatą poszło prościej. Kazał mi się poprostu dobrze bawić.  Kiedy byłam już po tej standardowej pożegnalnej procedurze pomachałam im ostatni raz i ruszyłam w stronę sklepiku w nadzieji, że znajdę coś do poczytania na czas podróży. Po chwili obok mnie pojawiły się dwie mega uśmiechnięte dziewczyny.
- Sam jak wrażenia przed odlotem?- zwróciłam się do blondynki.
- Tak podekscytowana nie byłam od bardzo dawna- odpowiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.
Chciała chyba dodać coś jeszcze ale przerwał jej głos informujący o odprawie.
- No to pora rozpocząć  nasze wakacje- powiedziała Megan na co obie przytaknęłyśmy i ruszyłyśmy w stronę samolotu.


Zajęłyśmy nasze miejsca. Spojrzałam na Megan i Sam. Zarówno blondi jak i bunetka zawzięcie o czymś dyskutowały. Postanowiłam przyłączyć się do nich. Zaczęłam więc powoli wsłuchiwać się w ich konwersacje.
- (...) Sam nie mam pojęcia, ale jednego jestem pewna. Chcę się dobrze bawić!-prawie wykrzyczała Sam.
- A ty?- wtrąciła Meg zwracając się do mnie.
- Sorki. Zamyśliłam się, o czym mówiłyście?- spojrzałąm na nią pytającym wzrokiem.
- Pytałam czy w te wakacje masz jakieś szczególne plany. Znaczy, no wiesz...Los Angeles i te sprawy. Z tego co wiem nikogo nie masz a to zapewne idealny czas- lekko uśmiechnęłam się słysząc ostatnie słowa.
- Szczerze mówiąc nie myślałam o tym. To mają być najlepsze wakacje w moim życiu i będę robić wszystko totalnie spontanicznie- wyszczerzyłam się po czym dodałam- Jestem przekonana za to, że ty masz konkretne plany- poruszałam charakterystycznie brwiami co wywołało napad śmiechu u moich obu towarzyszek.
- Dobra drogie panie. Ogarniamy- próbowałam je jakoś uciszyć widząc krzywe spojrzenia reszty pasażerów.
Po chwili zatopiłam się w własnych myślach. Minęło pare minut i moją uwagę przyciągął zmartwiony wyraz twarzy Sam.
- Co smutasz?- spytałam.
- Zastanawiam się jak to będzie. No wiesz... Same w obcym mieście. Z jednej strony zajebiście, ale z drugiej troche mnie to przeraża- ostatnie słowa wypowiedziała szeptem i spuściła wzrok.
Na mojej twarzy zagościł pokrzepiający uśmiech.
- Niczym się nie przejmuj, będzie świetnie- mówiąc to poklepałam ją przyjacielsko po ramieniu.
- Ej dziewczyny- wtrąciła Megan- właśnie sobie wyobraziłam tych wszystkich opalonych chłopaków, którzy na nas czekają- jej oczy rozbłysły.
Razem z Sam zaczęłyśmy się śmiać. Brunetka uwielbiała flirty. Jest zdecydowanie najosważniejsza z nas jeśli chodzi o "zawieranie nowych znajomości z płcią przeciwną".
- Obiecajmy sobie, że te wakacje będą wyjątkowe. Że będziemy szaleć jak nigdy.- wtrąciła podekscytowana Samantha.
Obie przytaknęłyśmy. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwile po czym każda z nas zajęła się sobą.. Zerknęłam na Sam, która chwyciła kupione przezemnie czasopismo i zajęła się czytaniem. Natomiast Meg najzwyczajniej w świecie zasnęła wtulając się w siedzenie. Sięgnęłam do mojej torby i chwyciłam MP4. Szybko odnalazłam jeden z ulubionych kawałków grypy Coldplay "Charlie Brown" i zatraciłam się w słuchaniu. Po chwili odłynęłam.

Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramie.
- Budź się. Za moment lądujemy- rozoznałąm głos Sam. Dziewczyna widząc mój zdezorientowany i pytający wyraz twarzy szybko dodała rozbawiona- Tak. przesałaś cały lot.


Po opuszczeniu lotniska  ruszyłyśmy w stronę postoju taksówek. Kiedy usiadłyśmy do jednej z nich i okazałyśmy kierowcy adres między dziewczynami rozpoczęła się żwawa dyskusja na temat naszego jak mniemam tymczasowego lokum.  Przez okno obserwowałam widoki i zatłoczone ulice. Wyciągnęłam telefon i napisałam SMSa do taty. Po chwili otrzymałam odpowiedź. Ojczulek na wieść o tym, że jesteśmy na miejscu poraz kolejny życzył nam świetnej zabawy.  Uśmiechnęłam się pod nosem i zajęłam moim dotychczasowym zajęciem.


Byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta, chwyciłam bagaż i ruszyłam za Meg, która pewnie kroczyła przed siebie. Wszystkie trzy stanęłyśmy przed wysoką bramą.
Z tego co powiedzieli nam rodzice mieliśmy mieszkać w jednym z większych domów, których właścicielką jest jakaś ich wspólna znajoma. Nie bardzo mnie to interesowało. Dla mnie liczył się oprostu czas, który spędzę tutaj z dala od domu.
- Dzień Dobry- zwróciłam się do kobiety w średnim wieku, która stanęła w drzwiach.
- Czekałam na was. Proszę.. wchodźcie, wchodźcie- uśmiechnęła się szeroko i gestem ręki zaprosiła nas do środka.
Spojrzałyśmy na siebie. Wzruszyłam tylko ramionami i pierwsza skierowałam się w głąb domu.
- No więc tego.. witajcie. Oprowadzę was po waszych pokojach. - ponowsnie rozpoczęła swój monolog- A i ... Zwracajcie się do mnie Kristy- powiedziała z nienaturalnym wyszczerzem na twarzy i skierowała się na schody.
Niewiele myśląc podąrzyłyśmy za nią. Dom wydawał się naprawdę bardzo duży z tej perspektywy. Kiedy już wdrapałyśmy się na schody skręciliśmy w lewo do niewielkiego korytarza  Kristy wskazała  nam każdej z osobna drzwi. Stanęłam przed tymi, które zostały przypisane dla mnie i niewiele myśląc nacisnęłam klamkę po czym zrobiłam pare kroków w głąb pomieszczenia. Zlustrowałam wzrokiem całe wnętrze. Pokój był dość duży. Jak dla mnie idealny. Błękitne ściany w połączeniu z jasnymi meblami prezentowały się idealnie. Na przeciw mnie było duże okno a także drzwi prowadzące na balkon. Po prawej stronie stało łóżko a o lewej niewielki stolik obok średniej wielkości beżowej kanapy. Na ścianie wisiały śliczne zdjęcia natury i kilka większych obrazów. Postawiłam walizkę przy łóżku a sama skierowałam się do w stronę okna. Otworzyłam je i wyjrzałam na podwórko. Był tam dość sporych rozmiarów basen, a także niewielkie boiska do siatkówki i koszykówki. Uśmiechnęłam się mimowolnie w oddali dostrzegając także miejsce na ognisko.
- Kim!- usłyszałam wołanie i odwróciłam się słysząc, że drzwi do pokoju się otworzyły.
- No ładnie, ładnie- Sam zagwizdała ogarniając wzrokiem moje lokum.
- Błękit, morski błękit- szepnęła Meg od nosem- Czuję, że spędzimy tu miło czas.
Już chciałam coś odpowiedzieć, ale niestety nie było mi to dane, ponieważ siłą zaciągnęły mnie do swoich pokoji.
Ich miejscówki był podobne. Mimo tego, że różniły się praktycznie tylko kolorem ścian i może troche innym układem mebli nadal wolałam moją.





wtorek, 3 kwietnia 2012

Wprowadzenie

     
Niedługo miał nadejść długo wyczekiwany dzień. Mianowicie wyjazd na wakacje. Od paru dni chodziłam po domu cała uśmiechnięta i niesamowicie zadowolona z życia. Miałam je spędzić w Stanach. Od kiedy pamiętam chciałam tam zamieszkać i wylęgiwać się całymi dniami na gorącym piasku plaży w Los Angeles. Teraz nareszcie miało się to spełnić. Miałam w końcu wyruszyć w wielki świat i przez jakiś czas zająć się samą sobą. No może nie do końca.. . Aby wyjazd mógł dojść do skutku został mi postawiony jeden warunek. Mianowicie podczas podróży mały mi towarzyszyć Megan i Sam. Nie zdziwił mnie zbytnio pomysł rodziców, gdyż już nie raz przekonałam się o ich opiekuńczości. Mam 17 lat i spójrzmy prawdzie w oczy, coraz trudniej jest im pogodzić się z faktem, że już niedługo wyruszę w "swoją drogę". Oprócz mnie rodzice mają jeszcze dwie starsze córki, które już studiują. Natalie i Suzie są dla mnie ogromnym wsparciem. Często zwierzam się im z moich problemów. Obie mają już ukończone 20 lat i mieszkają za granicą. Rozmawiamy ze sobą głównie przez internet.
Jednak wracając do wyjazdu. Sam i Megan według logiki moich rodziców miały mnie "zniechęcić" do imprezowania. Nie wiem jak mogli wpaść na tak inteligentny pomysł, aby uważać, że to coś da. Poza tym w ogóle mi nie ufają.  Jak to stwierdziła Natalie "brawurowy plan". Chyba nie ma nic bardziej niedorzecznego jak wysłanie córki z dwiema nastolatkami w celu odciągnięcia jej od imprezowego trybu życia, które według nich jest złe.

Co do Meg i Sam.. Obie są moimi "kuzynkami". Oczywiście poprzez podkreślenie tego słowa mam na myśli brak spokrewieństwa. Obydwie znam praktycznie od zawsze. Nasi rodzice są przyjaciółmi więc w dzieciństwie każdą wolną chwilę spędzałyśmy razem. Obydwie na wieść, że spędzimy wspólne wakacje
dosłownie skakały z radości. Ja również jestem entuzjastycznie nastawiona. Na jakiś czas opuszcze do miejsce.
- Kim! Sam do Ciebie!- moje rozmyślania przerwał krzyk mamy.
-  Już idę!- odkrzyknęłam chwytając telefon i torbę.
Szybko zbiegłam po schodach i stanęłam w przed pokoju.
-Yyy.. To ja już lecę. Wrócę niedługo- powiedziałam na odczepne i w trybie natychmiastowym ruszyłam w stronę ulicy ciągnąc za sobą zdziwioną Sam.
-Gdzie się tak spieszysz?- spytała uważnie mi się przyglądając.
- Poprostu mam już dość atmosfery w domu. Naprawdę chcę już wyjechać. Długo tak nie wytrzymam- odpowiedziałam lustrując wzrokiem jej zmartwioną minę.
Naprawdę ją lubiłam. Razem z nią i Meg doradzałyśmy sobie we wszystkim. A propo Megan...
- Gdzie nasza zacna brunetka?- spytałam żeby zmienić temat.
- No wiesz. Dziś poszła spotkać się ze swoim byłym. On dalej chce do niej wrócić, ale ona jak to już wiele razy mawiała..
- Chce się dobrze bawić na wakacjach- dokończyłam za nią i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
                                                *************************

      Krótki wstęp do opowiadania.