niedziela, 22 kwietnia 2012

6

Rano obudziłam się przez wchodzące przez okno promienie słoneczne. Nie wyspałam się. Mimo to czułam, że już nie zasnę. Szczerze mówiąc nawet nie próbowałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie leżałam w swoim pokoju. Obok mnie zauważyłam śpiącą brunetkę. Byłam w pokoju Meg. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że nie jest źle. Równie dobrze mogłabym leżeć teraz w jakimś rowie.  Podniosłam się i cicho skierowałam do drzwi. Tak jak sobie wczoraj obiecałam zachowałam umiar w piciu i dziś byłam zdatna do życiu. Cóż za ulga. Bałam się pomyśleć o pozostałych. Wyszłam na korytarz po chwili tego żałując. Prawdopodobnie jak tu i w reszcie domu wyczuwalny był niesamowity odór. Alkohol było czuć chyba wszędzie. Skierowałam się w stronę pokoju Sam. Uchyliłam lekko drzwi. Spała. Nad ranem razem z Meg musiałyśmy zbierać ją z podłogi i prowadzić do pokoju. Przekomiczne.  Wycofałam się i zamknęłam drzwi najciszej jak potrafiłam. Nie chciałam być tą, która ją obudzi. O niee.. Wczoraj bełkotała coś o tym, że jest chomikiem i mamy jej oddać jej kołowrotek. Czyli nieźle się wstawiła. Na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. Postanowiłam iść poszukać czegoś do picia. Miałam ochotę na butelkę wody, dwie lub ewentualnie cztery. Zeszłam na dół i zatrzymałam się wzrokiem ogarniając cały salon. Złapałam się za głowę. Cholera. Syf totalny. Naszczęście większość imprezowiczów wybyła. Mogli teraz leżeć na chodnikach. W tym momencie nie bardzo mnie to obchodziło. Ruszyłam w stronę naszej zacnej kuchni z gracją wymijając wszystkie przeszkody w postaci zwłoków balangowiczów na ziemi. Kiedy w końcu dotarłam do celu zaczęłam przetrząsać wszystkie szafki, aż w końcu znalazłam butelkę z wodą. Usiadłam na krześle co chwilę popijając i patrząc tępo w przestrzeń. Po upływie około 20 minut, podczas których straciłam kontakt z rzeczywistością do pomieszczenia weszła Meg.
- Co tak cieszysz jape?
- Widzisz po mnie jakiekolwiek objawy kaca?- spytała z uśmiechem.
Obrzuciłam ją wzrokiem. No niee. Wydaje się , że wszystko z nią dobrze. Trochę to dziwne zważywszy na fakt ile wczoraj wypiła. No ale cóż... nie wnikam.


Siedziałyśmy w kuchni rozmawiając jeszcze jakiś czas, aż w końcu Megan wspaniałomyślnie stwierdziła, że pora ogarnąć towarzystwo. Po krótkiej debacie stwierdziła, że ja mam pobudzić chłopaków, a ona zajmie się resztą hołoty. Posłusznie wstałam i wciąż racząc się zimną wodą ruszyłam na poszukiwanie ich piątki.
Jako pierwszego odnalazłam Zayna. Leżał skulony pod stołem. Szturchnęłam go w ramię. Nic. Zero reakcji. Zaczęłam coś do niego gadać. Dalej nic. W końcu przypominając sobie wczorajsze wydarzenia wymierzyłam mu plaskacza w policzek. Natychmiast zerwał się uderzając głową o kant.
- Co to do cholery było?- spytał masując ręką obolałe miejsce.
- To jeszcze nic- spojrzałam na niego szeroko się uśmiechając- Poczekaj aż wymyślę coś co będzie na tyle dobre by uznać to za zemstę- dodałam i wstałam udając się w dalsze poszukiwania.
Przez ramie zobaczyłam tylko jak chłopak podnosi się z ziemie i uśmiecha w moją stronę. Ja mu grożę a on nic sobie z tego nie robi?! Dosyć dziwne, ale wzruszyłam tylko ramionami i szłam dalej.
Następny był Niall. Leżał przy schodach trzymając w rękach paczkę Laysów.  Naszczęscie w jego przypadku wystarczyło tylko kilka klepnięć w ramię . Chłopak obudził się, po czym stwierdził, że sgarnie Zayna i pomogą Meg.
Reszty chłopaków nie było w korytarzu, ani w salonie. Łazienki też sprawdziłam. Pusto. Zastały tylko pokoje.  Nie wiedząc, który jest czyj zaczęłam sprawdzać każdy po kolei. Otwierałam drugie z pięciu drzwi na tym piętrze i weszłam do środka. Znalazłam się w jasnym pokoju.  Podeszłam do łóżka na którym jak się okazało spał Liam. Spojrzałam na niego. Wyglądał strasznie uroczo z takim porannym nie ogarem na głowie i uśmiechem na ustach. Żal było go budzić no ale musiałam. Nachyliłam się nad nim lekko i zaczęłam nawoływać do powstania.
- Liam. Wstawaj.
Po chwili otworzył jedno oko, które szybko zamknął zauważając, że mu się przyglądam. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak jakby nigdy nic udawał, że dalej śpi.
- Kurcze Liam. Wiem, że nie śpisz. Wstawaj!- mówiłam przez śmiech.
Wciąż nic. Zero reakcji z jego strony.
- Dobra. Sam tego chciałeś- wydusiłam i chwyciłam jedną z poduszek znajdującą się na łóżku, po czym cisnęłam nią w chłopaka.
Ciemny blondyn lekko zdezorientowany otworzył oczy, chwycił ją i już chciał odrzucić kiedy wypaliła:
- Zayn nas wsypał.
- Tak wiem. Już miałem rozmowę z chłopakami- odparł.
- Co ci zrobili?- spytałam widząc jego niezadowolenie na samo wspomnienie ostatniego wieczora.
- Powiedzieli jednej z blondynek, że.. jak oni to ujęli? Aha. Jestem nią zainteresowany- powiedział beznamiętnie.
Zrobiłam wielkie oczy. Cios poniżej pasa.
Chłopak widząc moją zdezorientowaną minę dodał po chwili:
- Musiałem jej później tłumaczyć, że wcale nie chcę jej bliżej poznawać- uśmiechnął się- Nie chciał się odczepić, aż w końcu powiedziałem, że wolę brunetki. Tym ją zgasiłem- powiedział wyraźnie zadowolony z siebie.
- A ty?- spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Musiałam cieszyć się towarzystwem Louisa.
- Przykro mi. Widzę, że to nie ja byłem najbardziej poszkodowany- mówiąc to wybuchł śmiechem.
- Tak. Jasne. A propo Louisa. jeszcze on i Harry zostali mi do obudzenia.
- Powodzenia. Harry ma twardy sen- oznajmił rozbawiony.
Wstałam i zrezygnowana powlekłam się do drzwi. Liam zerwał się z łóżka i znalazł koło mnie. Wspaniałomyślnie stwierdził, że pomoże mi w tym odpowiedzialnym zadaniu. Był więc na tyle miły, ze bez żadnego wysiłku z mojej strony wskazał odpowiednie drzwi do pokoju Lokowatego.
Chwyciłam za klamkę kiedy chłopak nagle chwycił mnie za ramię.
- Tylko się nie wystrasz. Harry.. Jakby ci to powiedzieć. Słyszałaś o ludziach, którzy utrzymują porządek w swoim pokoju?- spytał starając się by jego głos brzmiał poważnie.
W odpowiedzi skinęłam głową.
- No więc.. Harry do tych osób nie należy- oznajmił.
Spojrzałam na niego rozbawiona. Przecież nie mogło być, aż tak źle. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę pewnym krokiem wchodząc do środka.
Rozejrzałam się do okoła. Nie no. Tego się nie spodziewałam. Wszędzie wszechobecny syf. Porozwalane butelki i ubrania. Zszokowana zasłoniłam usta ręką.
- Mówiłem- usłyszałam za sobą Liamia, który z ciuchami w ręce emigrował prawdopodobnie do łazienki.
Harry był tu dopiero jeden dzień i zrobił tutaj taki bałagan? Bez kitu. To wyglądało jak po jakieś wojnie.
Jeszcze raz zilustrowałam wzrokiem pomieszczenie. No tak.. ubrania, puste butelki, opakowania, a w samym środku na łóżku śpiący w najlepsze Harry i... Louis (?).
Uśmiechnęłam się pod nosem. Tyle dobrze, że chociaż są razem. Szybko pójdzie. A trzeba przyznać, że miałam pewne obawy co do miejsca pobytu Louisa. Po sprawdzeniu pokoi miałam zamiar przeszukiwać pobliskie krzaki. No ale cóż.
- Mus to mus- powiedziałam cicho i ruszyłam w stronę śpiącej w najlepsze dwójki.



Szłam ciemnym korytarzem podążając w stronę małego, jasnego punktu. Moje kroki były coraz dłuższe, ale końca nie było widać. Zaczęłam biec. Tak. teraz jestem coraz bliżej. Jeszcze pare kroków i..
- KIM!
Krzyk przyjaciółki zadziałam na mnie jak wiadro zimnej wody. Otworzyłam oczy i nad głową ujrzałam podjaraną brunetkę.
- Czego?- spytałam szeroko ziewając.
- Ej, no bo ten..   dzisiaj jest taka zajedwabista pogoda i wiesz..  Miałyśmy iść na zakupy- zaczęła tłumaczyć wciąż ciesząc ryjca.
- Czy twoja nagła chęć zakupów ma jakiś związek z tym gościem z którym flirtowałaś na imprezie?- spytałam unosząc brew.
Ah.. Impreza. No właśnie. Od naszego "małego party" minęły dwa dni. Wczorajszy dzień spędziliśmy głównie na ogarnianiu domu. A potem najnormalniej w świecie padliśmy zmęczeni na twarz i zasnęliśmy.
- (...) Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- usłyszałam głos przyjaciółki, która wlepiała we mnie podejrzliwie paczadła.
- No więc czemu tak uważasz?- spytała.
- Proszę cię. Znam cię już jakiś czas. I wiem, że zawsze przed spotkaniem z chłopakiem- w tym miejscu zrobiłam cudzysłów w powietrzu- lecisz na zakupy żeby coś kupić- zakończyłam przeciągając się szeroko.
- No dobra. Masz mnie- spuściła głowę- Więc Josh się ze mną umówił i muszę coś kupić bo nie mam się w co ubrać- skończyła swoją mowę.
- Fascynujące- mruknęłam pod nosem wywalając stertę ubrań na ziemie.
- A.. i idziesz ze mną- Meg dopowiedziała szybko i zanim zdążyłam zaprotestować wyszła z mojego pokoju.
Zaczęłam się najnormalniej w świecie śmiać. Jak jakiś psychol. Ona dobrze wie, że za Chiny mnie nigdzie nie wyciągnie. Mam tam iść jako jej przyzwoitka? Bez kitu. Nie ma takiej opcji. Chcę mi na siłę kogoś znaleźć kiedy ja nie chcę. Przynajmniej narazie. Przynajmniej tak mi się teraz wydawało.
Odetchnęłam głęboko i skierowałam się do łazienki.



Zeszłam do kuchni, w której zastałam już wszystkich. Usiadłam między Sam i Harrym. Chłopak uśmiechnął się szeroko i podsunął mi pod nos kubek z kawą. Najwyraźniej zapomniał juć o wczorajszej pobudce. Może nie byłam pierwszą osobą, która uraczyła go wiadrem wody na przebudzenie? Musiałam to zrobić. Tak jak mówił Liam za nic nie można było obudzić zarówno jego jak i Louisa. Albo chłopak zapomniał, albo ten dobry humor trzyma się go, ponieważ najzwyczajniej w świecie się w końcu wyspał. Możliwe. Louis też był w świetnym humorze. jednaj ten akurat nie miał żadnego problemu ze sposobem budzenia jaki zaprezentowałam. Wprost przeciwnie. Gratulował mi jeszcze kreatywności.
- No to co dzisiaj robimy?- spytał Harry wlepiając we mnie zielone oczy.
- My?- Meg zrobiła wielkie oczy- Właściwie to z Sam i Kim miałyśmy zamiar..
- Musimy wpaść do miasta. Lodówka świeci pustkami.- przerwał jej Niall.
Widząc pytające spojrzenia szybko dodał:
- No co? Żarcie schodzi szybko.
- Ciekawe czemu?- wtrącił Zayn obrzucając blondasa morderczym wzrokiem.
- Alee..- zaprotestowała Meg.
- Nie ma ale, chyba, że wolisz zostać.
Dziewczyna spuściła głowę i mamrotała coś pod nosem. Znając ją dość długo mogę stwierdzić, że były to jakieś groźby pod adresem chłopaka.
Przypominając sobie ostatni wypad do sklepu zaczęłam rozważać możliwość pozostania na miejscu. Wyjrzałam dyskretnie przez okno. Upał. to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w myśli, że wolę spędzić dzisiejszy dzień w chłodnym domu. Luknęłam na Sam. Blondynka spojrzała na mnie porozumiewawczo i tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że myślimy podobnie. Nachyliła się na de mną.
- Myślisz o tym samym co ja?- spytała szczerząc się jak nienormalna.
Kiwnęłam głową. Tak. Zdecydowanie mamy jakieś telepatyczne zdolności. Jakby nie patrzeć w ostatnim czasie zdarzało nam się to dość często. Spojrzałam na reszte. Megan dalej wlepiała wściekłe gały w swojego kuzyna. Niall i Zayn robili liste zakupów. Liam pisał SMS-y, a Louis i Harry gdzieś zniknęli.
- Ja chętnie zostanę- wypaliłam beznamiętnie wlepiając wzrok w mój kubek.
Sam mi zawtórowała.
- Wyjaśnisz powód?- Niall spojrzał na mnie badawczo.
- No wiesz.. wcale nie uważam, że mam ci się spowiadać. Tym bardziej, że jakby nie patrząc spędzamy wakacje osobno- przekręciłam teatralnie oczami- Ale skoro chcesz wiedzieć to tam- wskazałam za okno- panuje straszny upał.
- To tyle?- wtrącił Zayn rozbawiony moja wypowiedzią.
- Poza tym byłam w sklepie z dwójką z was- tu wskazałam na Liama i Harrego który pojawił się w drzwiach- I podziękuję- skończyłam wygłaszać mój wyczerpujący monolog.
- Aha. Spoko- powiedział Niall i wrócił do swojego zajęcia.
- W takim razie ja tez zostaje- do pomieszczenia wbił sie zadowolony Lou.
- No pięknie! Może po prostu spytam kto w takim razie pojedzie?



Po burzliwej dyskusji zdecydowano, że do miasta wybiorą się Niall Zayn, Liam i Meg. Dziewczyna chciała poszukać jakiś ciuchów więc chcąc czy nie chcąc była skazana na ich towarzystwo. Wprawdzie przy drzwiach obrzuciła nas jeszcze spojrzeniem pełnym wyrzutów, ale nic sobie z tego nie robiłyśmy. Odprowadziłyśmy ich wzrokiem i ruszyłyśmy na piętro. Weszłyśmy do mojego pokoju. Chwyciłam ze stołu laptop i rozwaliłam się wygodnie na łóżku. Posprawdzałam standardowo jakieś strony, które często odpowiedzam i na życzenie Sam puściłam muzykę.
- Ej. Co myślisz o naszych współlokatorach?- spytała blondynka.
- Sama nie wiem  co mam o nich myśleć. Wydają się w porządku, ale więcej nie da się stwierdzić po  trzech dniach. Dopiero tyle ich znamy, no oprócz Nialla, ale są mili.
- Gdyby nie on trudniej by było złapać z nimi kontakt- wtrąciła po chwili ciszy.
- No widzisz? Niall łączy ludzi- podsumowałam na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.


Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz.
- Cholera!- krzyknęłam uderzając się z otwartej dłoni w czoło.
- Co jest?- Sam zerwała się i podbiegła do mnie.
Nic nie powiedziałam tylko wskazałam ręka na basen. Basen z chłodną, orzeźwiającą wodą, której było nam teraz trzeba.
Dziewczyna spojrzała na mnie i w tempie ekspresowym ruszyłyśmy na dół. Przebiegając przez salon minęliśmy wgapiającego się bezmyślnie w telewizor Harrego i prawie zabiłam Louisa, na którego wpadłam w drzwiach. Kiedy już się podniósł obrzucił nas zdezorientowanym spojrzeniem, a my bez słowa wybiegłyśmy na tył domu. Zmachane stanęłyśmy na krawędzi basenu.






Jeżeli to czytasz proszę żebyś zostawił po sobie komentarz. :)

8 komentarzy:

  1. Kolejny udany rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. całkiem przyjemny,pisz dalej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. super ten rozdział czekam na następne;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawe pomysły<3, szybka nie wysilona akcja, fajny styl pisania jednym słowem G-E-N-I-U-S-Z :0
    czekam na 7 mam nadzieję że będzie szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny? Nie mogę się doczekać. :)
    Ogólnie to fajnie piszesz. :)
    Zapraszam:
    need-you-now-louis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne ! <3 pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog mnie wciągnął ;3

    OdpowiedzUsuń