wtorek, 10 kwietnia 2012

3

Obudziłam się z wielkim bananem na twarzy. Po chwili uświadomiłam sobie, że cudowny sen jaki miałam to rzeczywistość. Naprawde jestem w słonecznym L.A.!!! Wciąż zadowolona przeciągnęłam się i skierowałam w strone walizki. Jeszcze się nie rozpakowałam przez to całe wczorajsze zamieszanie. Otworzyłam ją i zrobiłam skupioną minę. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Na dworze panował zdecydowany upał. Chwyciłam krótkie spodenki i zieloną bokserkę, po czym ruszyłam do łazienki. Po chłodnym prysznic, czując się jak nowo narodzona postanowiłam udać się do kuchni. Po drodze zajrzałam do pokoi dziewczyn. Obie spały. No cóż. Najwyraźniej były bardzo zmęczone po wczorajszym dniu. W całym domu panowała cisz.

Nucąc znaną mi melodie weszłam do kuchni. W środku zastałam Nialla i Liamia.
- Hej- rzucił w moją stronę pierwszy, na co odpowiedziałam mu skinieniem głowy i szerokim uśmiechem.
- Zjesz omlety? Właśnie miałem robić- spytał ciemny blondyn.
- Jasne. Pomóc ci?
- Nie musisz. Poradzę sobie- mówiąc to Liam uśmiechnął się i podszedł do lodówki.
Przeniosłam wzrok na Nialla, który chyba zbierał się żeby coś powiedzieć.
- Kim? Mam pytanie. Bo wiesz.. Megan mówiła ci może co ją wczoraj ugryzło?- zaczął niepewnie.
- Niall. Jej chodzi tylko o to, że chce spędzić wakacje bez nadzoru- poklepałam go przyjacielsko po ramieniu.
- Nie martw się. Zaraz jej przejdzie. Zdziwiła się po prostu, że tu jesteś. Zresztą my też- dodałam po chwili widząc wciąż jego zmartwioną minę.
- Masz racje. Dzięki- oznajmił już troche pewniej i lekko się uśmiechnął.
- Smacznego- Liam podsunął mi talerz pod nos.
Wzięłam się za jedzenie. Trzeba przyznać, że omlety wychodzą chłopakowi całkiem nieźle. Śmiało mogę stwierdzić, że mogłyby konkurować z daniami mojej rodzicielki. A propo niej... Właśnie kończyłam jeść i dobierałam odpowiednie słowa, żeby pochwalić chłopaka, gdy poczułam wibracje oznajmiające przyjście wiadomości. Chwyciłam telefon i wlepiłam oczy w wyświetlacz.
  "Miałaś zadzwonić, albo chociaż napisać jak będziesz na miejscu! Skąd mam wiedzieć, że jeszcze żyjesz?"
Zaśmiałam się pod nosem czym zwróciłam uwagę moich towarzyszy. Powiedziałam tylko bezdźwięcznie "matka" i wstałam, aby udać się na zewnątrz.
Chcąc czy nie chcąc, kiedy byłam na dworze ponownie wyciągnęłam telefon. Po chwili rozmyślań na temat formy poinformowania rodzicielki o tym, że żyje postanowiłam zadzwonić. Weszłam w kontakty i wybrałam numer. Szczerze mówiąc nie bardzo obchodziło mnie to, że ją obudze. Wiedziałam, że tak uspokoję ją chociaż na jakiś czas.
Po paru sygnałam odebrała.
-  Tak(...) No jak widzisz żyje. (...) Pisałam do taty myślałam, że cie poinformuje(...)Nie mam pojęcia(...) Dobra. Narazie-  i to by było na tyle z mojej rozmowy.
Podeszłam do basenu. Automatycznie ściągnęłam buty i włożyłam stopy do chłodnej wody. Podparłam się rękami i odchyliłam głowę w tył zamykając oczy i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca padającymi na moją twarz.
Siedziałam tak chwile całkowicie się wyłączając, gdy poczułam jak ktoś staje koło mnie tym samym zasłaniając mi słońce. Otworzyłam oczy.
- Mogę się przysiąść?- spytał Liam.
- Jasne. W końcu też tu mieszkasz- obdarzyłam go szerokim uśmiechem.
- Wolałem się upewnić. No wiesz.. wole nie ryzykować. Słyszałem od chłopaków do czego wczoraj prawie doszło. A ja sam przekonałem się o twojej sile- mówiąc to nie krył rozbawienia.
- Taaaak. Ej.. czy ty właśnie wyśmiałeś moje umiejętności?- spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- Skądże. Nawet mi to przez myśl nie przeszło- odpowiedział przeciągając sylaby i starając się opanować śmiech.
Niewiele myśląc pochyliłam się lekko nad basenem nabierając wody w ręce i następnie ochlapując chłopaka. Spojrzał na mnie z miną obrażonego dziecka. Tym razem ja nie wytrzymałam i zaczęłam się dosłownie "tarzać po ziemi" ze śmiechu.
- Myślałem, że do tego nie dojdzie, ale sama mnie do tego zmusiłaś- spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
Zanim zdążyłam zorientować się o co chodzi, przetworzyć jego słowa wstał i podniósł mnie na ręce.
Jak na kobietę przystało zaczęłam się drzeć żeby mnie puścił, ale on dalej zacieszając nic sobie z tego nie robił. Nie wiem właściwie czemu na to pozwoliłam. Gdyby nie to, że to znajomy Nialla pewnie w życiu słowa bym z nim nie zamieniła. Z chłopakami jakoś trudniej jest nawiązywać znajomości.
Moje krzyki i prośby nic nie dawały. Na dodatek Liam podszedł bliżej krawędzi basenu.
- Nie. Liam uwierz.. nie chcesz tego zrobić- zaczęłam błagalnym tonem.
- No nie wiem...- chłopak na chwilę się zamyślił i po chwili z bardziej zdecydowaną miną przybliżył się do krawędzi.
- To raczej nie jest dobry pomysł żeby ją teraz wrzucać- koło nas pojawił się Louis.
- Zaczekaj do imprezy- szybko dodał.
- Cco? Jakiej imprezy?- zapytałam całkowicie zdezorientowana.
- Chodźcie do środka. Harry i Niall wszystko wam wyjaśnią. A.. Kim, dziewczyny cie szukają- zwróciła się do mnie.
Liam postawił mnie na ziemi i szybkim tempem w biegłam do domu mijając zdziwionego Nialla w przejściu.
Wpadłam do pokoju Megan, gdzie dziewczyny na mnie czekały.
- Zaraz wychodzimy na miasto- oznajmiła mi uśmiechnięta Sam.

Okazało się, że chłopaki postanowili urządzić wieczorem imprezę. Megan i Sam zgodnie stwierdziły, że jako kobiety wbijemy się na tak zwanego "gotowca". Przytaknęłam im tylko i zadowolona poszłam do pokoju przygotować się do wyjścia. Z racji niesamowitego upału jaki panował ubrałam jasną bluzkę na ramiączkach, jeansowe, krótkie spodenki i białe conversy. Ogarnęłam fryzurę związując włosy i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Chwyciłam torbe na ramie, telefon w rękę i wparowałam do dziewczyn.

Po chwilowej burzy mózgów doszłyśmy do wniosku, że opuścimy dom w miare niezauważalnie. Dziewczyny stwierdziły, że wolą nie angażować się w organizacje dzisiejszego party. Ja zgodziłam się z nimi i ruszyłyśmy schodami w dół. Tajniaczyłyśmy jak w jakimś filmie szpiegowskim. Do pokonania został tylko korytarz. Spojrzałam na towarzyszki i puściłam się pędem przed siebie.
- Kim!? Gdzie idziecie?- no pięknie, Niall.
Gorączkowo zastanawiałam się co odpowiedzieć. Mogłam najprościej powiedzieć, że do miasta. Jednak najprawdopodobniej chłopak zacząłby się awanturować. Mogłyśmy mu też najprościej w świecie powiedzieć, że i tak nie przyjdziemy na imprezę. Było jednak mało prawdopodobne, że Niall uwierzy. Szczerze mówiąc, nikt kto nas zna nie wziąłby tego na poważnie.
- Do miasta?- Meg odpowiedziała pytaniem niepewnie spoglądając na swojego kuzyna.
- Mówiłem, że robimy impreze. Początek wakacji. No ludzie.. wypadałoby pomóc.
- Taa. Spoko zdążymy wrócić- odgryzła się brunetka.
Reakcja Nialla była dość dziwna. Mianowicie chłopak po prostu zaczął się śmiać. Stałyśmy tam nie bardzo ogarniając tej dziwnej sytuacji i próbując wymyślić kolejną wymówkę byleby wykręcić się od pomocy.
Zerknęłam na dziewczyny, które wgapiały się z utęsknieniem w drzwi z nadzieją, że uda nam się wyślizgnąć. Ponownie skupiłam uwagę na Niallu. Chłopak wciąż zacieszał i to na tyle głośno, że po chwili obok niego pojawili się Harry i Liam.
- Co ty się dzieje?- z salonu wyjrzał zdezorientowany Louis.
- Moja inteligentna kuzynka i jej przyjaciółki postanowiły zmyć się do miasta- odpowiedział mu blondyn starając się opanować śmiech.
- Ej. A impreza?- spytał oburzony Harry.
- Lokowaty, nie martw się. Wrócimy- zwróciłam się do chłopaka.
- No jeśli tak mówią to problem z głowy-  stwierdził Louis i ponownie zniknął w pomieszczeniu.
Odwróciłam się na pięcie zadowolona z obrotu sytuacji.
- Nie tak szybko- obudził się Niall.
- Nie ufasz im?- spytał rozbawiony Liam.
- Tak się składa, że tej tu ufam- wskazał na Sam- Ale pozostałej dwójce, nie- tu spojrzał na mnie i Meg.
- Spoko. To narazie- powiedziałam i chwyciłam za klamke.
Blondyn automatycznie znalazł się przy drzwiach.
- Nie ma takiej opcji.
- A więc co proponujesz?- spytałam.
- Pomożecie. Czy tego chcecie, czy nie- oznajmił szczerząc się przy tym jak nienormalny.
- Ale..- zaczęła Meg.
- Megan. Niech mu będzie. Pójdziemy innym razem. Przecież go znasz. I tak nie odpuści- zwróciłam się do przyjaciółki.
- Okey. Więc mów- powiedziała zrezygnowana patrząc na kuzyna.
Chłopak zadowolony zaczął wyjaśniać nam swoją wizję. Mało tego. Postanowił przydzielić obowiązki. Otóż jak wspaniałomyślnie stwierdził podzieli nas na grupy.
- Ja z kuzynką pójdę po procenty- oznajmił- Musisz mi powiedzieć wszystko co się działo kiedy nie przyjeżdżałem- spojrzał na dziewczyne robiąc tzw. maślane oczy.
- Kto pójdzie po żarcie?- spytał Harry.
- Ja mogę iść- uniosłam lekko rękę.
- Świetnie. Więc ty, Harry i Liam, sklep, teraz!- Niall klasnął w ręce.
- Ej! A Lou i Zayn?- spytał Loczek.
- Oni zajmą się dekoracją. A tak w ogóle to gdzie nasz mulacik?- blondyn obrzucił nas pytającym spojrzeniem.
- Obudze go!- usłyszeliśmy wrzask Lousia.
- A ty Sam?- spojrzałam na blondynke.
- Zostane i im pomoge. Musze jeszcze zadzwonić- oznajmiła z uśmiechem.
Nagle z piętra dało się słyszeć krzyk i na schodach pojawił się wściekły Zayn.
- Zabije go. Na mój ukochany żel do włosów,zabije-warczał pod nosem.
- No to do roboty- Niall klasnął w ręce i wszyscy ruszyli w swoją stronę.
__________________________________________________

Czy ktoś to właściwie czyta?







3 komentarze:

  1. Ja tak i mi się podoba :) Czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mogę zacząć.:) Właściwie wszystkie rozdziały już przeczytałam i powiem szczerze, że są całkiem dobre.! Podobają mi się. Zobaczymy co będzie dalej.;) Czekam na następny odcinek.
    Pozdrawiam.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. czytaaaaaaam;) no i czekam...:)

    OdpowiedzUsuń